niedziela, 31 sierpnia 2014

Rewolucja w Kaliszu. Zapraszam!

"Samochwała w kącie stała
I wciąż tak opowiadała:
"Zdolna jestem niesłychanie... "


Ech, no co tu dużo mówić. Zdolna jestem i tyle. 
Pochwalić się przy okazji chciałam moja nową, nabytą zdolnością, z której aż puchnę z dumy. 
Od parunastu dni nie potrafię o niczym innym myśleć jak: tytan.


Jak bardzo masz już dość połamanych paznokci i odpryskującego lakieru?
Sądzę, że tak samo jak ja, masz ich bardzo dość…
Dlatego proponuję Ci manicure tytanowy :)
Manicure tytanowy to innowacyjny sposób na zdrowe i zadbane paznokcie. Ten cieszący się nieskazitelną opinią w Stanach Zjednoczonych System Nowoczesnej Stylizacji jest doskonałą alternatywą dla manicure hybrydowego, żelowego i akrylowego. Ta nowa na na polskim rynku technika wykonywania manicure zapewnia mu tytanową trwałość, a paznokciom błyszczącą, naturalnie cienką i mocną płytkę. Do jego wykonania używa się bazy, utwardzacza, topu oraz kolorowych pudrów (dostępne jest aż 300 kolorów). Do utwardzania nie używa się lampy UV. Paznokcie pokryte uprzednio bazą po prostu zanurza się w pudrze, a z pomocą specjalnej wanienki można wykonać perfekcyjny french. Manicure tytanowy można wykonać również na tipsie i na formie.
Zalety manicure tytanowego:
- naturalna grubość paznokcia
- przyspieszony czas pracy (zaledwie 45 minut)
- bez utwardzania w lampie UV
- wzmocnienie naturalnej płytki paznokciowej
- tytanową trwałość (od 4 do 6 tygodni)
- bomba witaminowa, już od pierwszego użycia odżywia naturalne paznokcie
Przy okazji zapraszam na moją nową stronę Mobiles-Beaute wszystkie panie z okolic Kalisza, Pleszewa i Ostrowa Wlkp.

Jak i do polubienia Fanpage

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Olga Rudnicka „Fartowny pech”


            Specjaliści medyczni twierdzą, że śmiech to zdrowie. Kto często się śmieje, zapomina o bezsenności i bólu. Jedna minuta śmiechu to 45 minut relaksu, spalamy około 12 kalorii, żyjemy około 10 minut dłużej, mamy lepiej dotleniony organizm. Zamiast pół litra do płuc dociera półtora litra tlenu.[1] Po zakończonej właśnie lekturze z czystym sumieniem stwierdzam, że jestem zdrowsza, pogodniejsza i jakieś 10 kg lżejsza. Moja rodzina już się przyzwyczaiła, że za każdym razem, kiedy widzą mnie z książką Olgi Rudnickiej w dłoni wiedzą, że napadać mnie będzie niekontrolowany śmiech, głupawka i daleko zasięgowe parskanie (wniosek? Nie siadać zbyt blisko).

            Historia, jaką tym razem wymyśliła Olga jest po prostu genialna. Na początek posterunkowy Filip Nadziany zwany Jokerem. Już moment, kiedy go poznajemy jest wielce atrakcyjny, szczególnie dla kobiecego grona. Mężczyzna przykuty kajdankami do łóżka z czerwonymi kokardkami tu i ówdzie. Akcja niczego sobie dopóki w domu nie pojawia się nie, kto inny jak mamusia policjanta. Co dalej?... Phi, sami poczytajcie. Niestety, pan posterunkowy ma ostatnio dość czarną życiową passę. Po serii niefortunnych zdarzeń, dla dobra ogółu postanawia zmienić miejsce pracy, tylko czy zmiana okaże się na lepsze?!

            Mamy też drugiego policjanta – Krystian Dziany, przez przyjaciół nazywanym Krysiem. Przez mały moment udało mu się nawet awansować z prewencji do drogówki. Niestety kariera nie trwa zbyt długo. Siódmego dnia obiecującej kariery, nieświadomy zatrzymuje do kontroli drogowej żonę samego komendanta policji. Po niefortunnych zdarzeniach dziejących się podczas interwencji domowej Dziany opacznie zostaje wzięty za włamywacza i z zaskoczenia pobity przez dwunastolatkę. Krystian dochodzi do wniosku, że praca w policji nie jest szczytem jego marzeń i postanawia otworzyć prywatne biuro detektywistyczne. Marzy też o tym by się zakochać, uczucie, choć błahe trudno w jego przypadku o takie, które okazywane jest z wzajemnością.

            Było o porządnych chłopcach, to teraz o tych z pod ciemnej gwiazdy. Gianni – były żołnierz Legi Cudzoziemskiej, obecnie najemnik do zadań specjalnych pracujący dla półświatka, zajmujący się – eliminacją! Właśnie otrzymuje zlecenie na robotę w Polsce. Gianni jest starszym bratem Krystiana Dzianego.

            Padlina – boss lokalnej mafii, na którego podwórku pojawiła się konkurencja – nowy zleceniodawca Gianniego. Tym razem jednak sprawa wygląda zdecydowanie inaczej. Biznesmen nie ma pojęcia, kogo należałoby wyeliminować. Gianni postanawia wykorzystać do tego firmę detektywistyczną brata, nie informując jednak samego zainteresowanego, dla kogo będzie pracował.

            Sprawy szybko się komplikują i nic nie dzieje się tak jak powinno. Dziany zostaje postrzelony w stopę, niby przypadkiem, a może przez Nadzianego. Padlina przekonany, że za postrzałem stoi konkurencja wywołuje wojnę gangów. Do tego akcja z jego córką Dagmarą niemal jak u Szekspira. Gianni wygrywa w karty dziewczynę, o którą nie prosił. Choć postanawia za sprawą zauroczenia przejść na uczciwą drogę życia, przyjmuje kolejne zlecenie. To tak w telegraficznym skrócie. W rzeczywistości przypadków i faktów jest dużo więcej.           

            To, co stworzyła Olga Rudnicka to kolejny mistrzowski misz masz. Genialna akcja, kupa śmiechu i logiczne rozwiązania względem bohaterów o podobnie brzmiących nazwiskach, ale w tym to już autorka ma spore doświadczenie z wcześniejszych powieści tj. „Natalii 5” i „Drugi przekręt Natalii” Mam nadzieję, że i tym razem pisarka nie zawiedzie swoich fanów i napisze dalsze losy Dzianych i Nadzianych.

Był czas, że Olga Rudnicka była porównywana z panią Joanną Chmielewską. Obserwując rozwój pisarski Rudnickiej stwierdzam, iż Olga ma już wypracowany swój własny genialny, indywidualny styl. Polska zdobyła nową królową komedii. Brawo, oby tak dalej Olga!!!
 


 
Za udostępnienie książki dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka
 


czwartek, 7 sierpnia 2014

Dorota Ponińska „Podróż po miłość. Maria”

            „Maria” to drugi tom wyśmienitej trylogii „Podróż po miłość” autorstwa Doroty Ponińskiej. Cóż można o niej powiedzieć? Sugerując się tytułem, można by pomyśleć, że będzie to jakaś miłosna opowieść z happy andem. Faktycznie, miłości jest w niej sporo, ale takiej prawdziwej i wielorakiej. Możemy znaleźć głęboką miłość żony do męża, matki do dzieci, młodzieńczą ślepą miłość, miłość buntowniczą, miłość do sztuki, przyjaźń, miłość romantyczną. Dla równowagi pomiędzy miłością znajdziemy poprzeplatane zawiłe losy bohaterów okupione często skomplikowanymi relacjami międzyludzkimi, trudne wybory, tajemnice, które nie powinny wyjść na jaw, strach, śmierć, żałobę, żal, nienawiść.

            Emilia, bohaterka pierwszego tomu, nareszcie wiedzie bezpieczne życie w tureckim haremie ze swoim mężem Zakirem i synkiem Kemalem. Niestety napięte stosunki pomiędzy Rosją, a Turcją przyczyniają się do wybuchu wojny krymskiej. Honorowy Zakir zaciąga się do wojska i wyjeżdża na front. Haremowe życie Emilii, które dotąd tak lubiła, stało się jałowe i próżne. Pełna obaw o życie męża i tęsknoty, postanawia zatrudnić się, jako sanitariuszka w szpitalu polowym na froncie. Teściowa Gűlşen nie ukrywa swego oburzenia, nie widzi nic szlachetnego w tym, aby zamężna kobieta dotykała obcych mężczyzn. Pozostawiając syna pod opieką babci, Emilia wraz ze służącą Nadire dociera do portu w Bałakławie. Praca w szpitalu do łatwych nie należy, jednak nie poddaje się, wierzy, że odnajdzie męża. Pewnego dnia poznaje brytyjskiego dziennikarza Russella, który ma dla niej propozycję. W zamian za pewną przysługę obiecuje pomoc w skontaktowaniu ją z mężem. Transakcja, choć niezwykle ryzykowna, dochodzi do skutku. W szpitalu kilkakrotnie odwiedza Emilię Zakir. Małżonkowie znów mogą obdarzać się miłością. Podczas wykonywania przez Emilię zadania, jakie zlecił jej Russell do szpitala trafia Zakir z silnymi objawami cholery. Na ratunek jest już za późno. Emilia pogrążona w żałobie odkrywa, że spodziewa się dziecka. Nie chce jednak wracać do haremu bez Zakira, z myślą o nienarodzonym dziecku i jego przyszłości podejmuje decyzję pozostania w Teodozji i prowadzenia pensjonatu na zlecenie słynnego malarza Iwana Konstantynowicza Ajwazowskiego. Wkrótce na świat przychodzi Marysia. Po zakończonej wojnie ze względów politycznych Emilia zataja swoje powiązania z Turkami.

            Maria, nieświadoma swego pochodzenia, przy boku artysty Ajwazowskiego odkrywa swój talent malarski, marzy o studiach, zakochuje się, lecz gorące uczucie do najlepszej lokaty nie należy. Przeżywa swoje własne dramaty, jak i wspaniałe chwile, których tu już opowiadać nie będę. Zrobiła to bardzo pięknie Dorota Ponińska, a ja nie zamierzam streszczać w wielkim strucie mistrzowskiej historii. Zachęcam za to do przeczytania fascynującej lektury, obok, której nie sposób przejść obojętnie. Nie miałam okazji czytać pierwszego tomu, ale z ręką na sercu przyrzekam, że nadrobię zaległości, jak i chętnie w przyszłym roku kupię trzeci tom „Lilianę”.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Nasza Księgarnia


poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Wioletta Sawicka „Wyjdziesz za mnie kotku?”

            „Zamyśliła się nad potęgą uczuć, tych dobrych i złych. Niezależnie, gdzie mieszkasz, jakim mówisz językiem, jaki masz kolor skóry, uczucia są takie same. Nie znają granic. Każdy kocha, tęskni, płacze tak samo”[1]

            Nie jedna kobieta pewnie zazdrościłaby Annie Bendorf. Jest ona, bowiem charyzmatyczną dziennikarką radiową, odnosi sukcesy, ma wspaniałego faceta, który: jako chirurg dobrze zarabia, jest nieprzyzwoicie przystojny i obłędnie zakochany w swej narzeczonej. Kiedy Patryk postanawia się oświadczyć Ani, ona ku zaskoczeniu całego ogółu stanowczo odmawia. Ale jak to? Kobieto, przecież masz wszystko! Czego ty jeszcze chcesz? W głowie ci się przewróciło? Czy to takie złe, że facet chce się tobą zaopiekować, kiedy wraca zmęczony po pracy do domu chce mieć obiadek podstawiony pod nos, najlepiej jeszcze pilota do ręki, mały browarek, gromadka dzieci i absolutną kontrolę nad twoim życiem? Wiele kobiet tak żyło i nie umarło… tylko czy były szczęśliwe?!

            Większość naszych egzystencjalnych problemów zaczyna się, gdy próbujemy żyć według cudzych zasad, form, upodobań, pragnień, zapominając o sobie. Każda czara, choćby nie wiem jaka pojemna, zawsze kiedyś się napełni. Twój wewnętrzy głos przypomni wtedy o sobie. To samo spotyka naszą bohaterkę Annę. Postanawia ona wyjechać. Przeżyć samotną podróż, przemyśleć kilka spraw. Kiedy koleżanka Magda proponuję jej pracę w Szwecji, jako opiekunka starszej pani, Ania bardzo szybko przyjmuje propozycję. Mieszka gościnnie u koleżanki, która wyszła za mąż za muzułmanina. Anna poznaje obyczaje arabskie, zaczyna wątpić czy ograniczenia, jakie stawiał jej Patryk są aż tak nie do zniesienia w porównaniu z tym jak żyje Magda.

Przed powrotem do domu Anna od starej arabki słyszy wróżbę.
„Niedługo w twoim życiu pojawi się ktoś, kto na początku nie powie ani słowa. Jeśli wystarczy ci sił, uratujesz to, co dla ciebie najważniejsze. Potem odnajdziesz coś, czego nie zgubiłaś”[2]

Przyznam się, że autorka Wioletta Sawicka zaskoczyła mnie w tej części książki. Liczyłam na to, iż odnajdzie się zupełnie ktoś inny. Obstawiałam osobnika płci męskiej. Zostałam jednak mile zaskoczona nie tylko w tej kwestii. Zaciekawiła mnie też rozwiązana tajemnica księdza Adama. Zastanawia mnie tylko, dlaczego pisarka wybrała dla tak doskonale skomponowanej powieści banalny tytuł, który niejednemu może sugerować, iż jest to jakieś kobiece romansidło z happy endem, a nie skłaniająca do wielu refleksji powieść.

Niewiarygodnie piękna historia nie tylko o miłości, ale i o trudnej sztuce wybaczania i zawiłych życiowych ludzkich wyborach okraszone wieloma złotymi myślami wartymi przemyśleń. „Wyjdziesz za mnie kotku?” to książka, z którą nigdy się nie rozstanę!



[1] Str. 242, Wioletta Sawicka, Wyjdziesz za mnie kotku?, Warszawa, 2014
[2] Str. 247, Wioletta Sawicka, Wyjdziesz za mnie kotku?, Warszawa, 2014

Za udostępnienie książki dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka


niedziela, 3 sierpnia 2014

Piotr Schmandt „Pruska zagadka”

           Jeśli wymienię nazwisko Poirot, mówi wam to coś? Oczywiście, że tak. Herkules Poirot słynna postać detektywistyczna kryminałów Agaty Christie. Pierwowzór jakże doskonale wykreowany, trudny do podrobienia. Jednak wiemy, że w życiu nie ma rzeczy niemożliwych, zatem próbę napisania kryminału retro z równie barwnym bohaterem podjął Piotr Schmandt w powieści „Pruska Zagadka”. Próbę te można uznać za udaną!

            Mamy, zatem rok 1901, spokój małego miasta Wejherowo zakłóca brutalne zabójstwo osiemnastoletniego gimnazjalisty, szanowanej rodziny z wyższych sfer Johanna Wendersa. Dziwaczność zbrodni przytłacza miasteczko, bezradność policji przestaje wzbudzać szacunek i zaufanie, śledztwo stoi w miejscu. Wieści o makabrycznej zbrodni szerokim echem odbijają się po całych Niemczech, zatem Centrala w Berlinie, dbając o prestiż praworządnego państwa, nie mogąc sobie pozwolić na bezsilność i przegraną wysyła do Wejherowa specjalnego inspektora Ignaza Brauna.

            Ciało młodego Johanna po śmierci zostało precyzyjnie poćwiartowane, co może dać przypuszczenia, iż zabójcą był rzeźnik. Początkowo odnaleziono tors chłopaka. W miarę toczenia się śledztwa odnajdywane są kolejne części ciała i ubranie. Opinia publiczna sugeruje, iż za zabójstwo odpowiedzialna jest ludność żydowska Wejherowa. Inspektor Braun jednak nie daje się zwieść plotkom i dokładnie bada każdy szczegół, nie tylko w aktualnych wydarzeniach, wraca też do przeszłości młodego Wendersa, kiedy to dostrzeżono dziejące się zmiany w życiu chłopaka jak i spraw, które działy się wtedy w Wejherowie, a wydawać by się mogło, że wcale nie są powiązane z obecnym zabójstwem. Detektyw już w połowie powieści daje odczuć czytelnikowi, iż wie już, kto jest prawdziwym mordercą, jednak trzyma on całą tajemnicę do samego końca, nie dając czytelnikowi żadnej hipotezy, dzięki której miałby możliwość rozpracowania zagadki.

            Kryminał pana Piotra Schmandta jest fascynującym dokumentem dawnych czasów. Akcja książki moim zdaniem typowa do tamtych czasów. Wszystko toczyło się wolniej. Ludzie nie toczyli śpiesznego trybu życia, prowadząc ze sobą rozmowy kwiecistym stylem wysławiania się.

            „- Sami panowie rozumieją, że relacje tamtych osób, skądinąd fundamentalne, obarczone są pewną ułomnością wynikająca z braku koniecznego obiektywizmu. Jako wytrawni pedagodzy wiedzą też panowie, że osiemnastolatek nie o wszystkich swoich sprawach mówi rodzicom i ładnej panience, z którą relacje są nie do końca przejrzyste. W szkole różne sprawy mogą wyjść na jaw mimochodem.”[1]

            Przyjemnym dla czytelnika jest również wpleciony wątek romantyczny, kiedy to detektyw odkrywa prywatną zagadkę, kim jest atrakcyjna kobieta spotkana w pociągu. Następuje tu ciekawa zamiana ról, kiedy to Ignaz zostaje przesłuchiwany (a nie jak do tej pory był przesłuchującym) przez ciotkę pięknej Bernadety.

            Niewątpliwie powieść Piotra Schmandta potrafi oczarować czytelnika swą tajemniczością, intrygującą atmosferą i wyrafinowaną kulminacją rozwiązywanej zagadki. Polecam wytrawnym czytelnikom.



[1] Str. 171, Piotr Schmandt, Pruska zagadka, wydanie trzecie, Gdańsk 2014

Za udostępnienie książki dziękuję Wydawnictwu Oficynka