Wstyd się
przyznać, ale tę książkę kupiłam cztery lata temu. I co w tym strasznego? Otóż
to, że przez te cztery długie lata nie wiem, dlaczego, nie znalazłam czasu by
ją przeczytać. Ale obciach. Mam niestety w domu jeszcze kilka takich
nietkniętych książek. Może teraz nadrobię trochę zaległości.
Uroczysko
jest po prostu urocze! Poznajemy w nim Maję, która mąż łaskawie postanowił
zawiadomić, że ma inną kobietę i odchodzi. Pozostawia ją z nastoletnią córką
Marysią. Jednak mężczyźnie określenie „rozstanie z klasą” jest zdecydowanie
obce. Krótko po wyprowadzce męża Maja dowiaduje się, że bez jej wiedzy Igor
zaciągnął kredyt hipoteczny na złoty interes, który się niestety nie powiódł i
teraz komornik właśnie zajął jej dom, z którego w trybie natychmiastowym musi
się wyprowadzić.
Aby
całkowicie odciąć się od starego życia Maja wraz z córką przeprowadza się w
Sudety. Tam znajduje nowa pracę, jako nauczycielka, jednocześnie z domu, który obecnie
zamieszkuje postanawia utworzyć pensjonat. Nowi faceci w je życiu też się
pojawiają, ale nie jest to jakaś landrynkowa miłość. No i dobrze, nadmiar happy
endu nie byłby mile widziany.
Magdalena
Kordel skomponowała świetne dialogi, choć czasem wydają się one mało
inteligentne to jednak bawią do łez. Do jednej rzeczy mogłabym się przyczepić,
a mianowicie wszystkich scen z krową Kasandrą, gdyż jak dla mnie jest to
nierealny pomysł, a już fakt, że badający weterynarz nie wyczuł cielaka to już
parodia, jak i poprzedni właściciele, którzy rzekomo nie wiedzieli, dlaczego
krowa przestała mleko dawać, ale postanowiłam machnąć na to ręką, bo można o
tym zapomnieć czytając całą resztę, w końcu nie każdy musi się znać na krowach.
Jeśli
lubicie się śmiać, przeczytajcie „Uroczysko”, ale nie odkładajcie tego tak jak
ja na cztery lata.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz