niedziela, 30 stycznia 2011

Frywolitki ciąg dalszy

Dłubałam, dłubałam, i nadłubałam. Obroża na szyję, bransoletka i kolczyki. Miał być komplet, ale kolczyki nie za bardzo pasują wzorem do reszty, ale co tam, nie od razu Rzym zbudowano.





6 komentarzy:

  1. ale się rozpędziłaś z tymi frywolitkami, a już myślałam, że porzuciłaś robótki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Po prostu mnie wciągnęło, niestety aż mąż marudzi że już ma dosyć, bo gdzie się nie obejrzy wszędzie frywolitki leżą

    OdpowiedzUsuń
  3. Mój już się przyzwyczaił, że gdzie nie spojrzy tam coś leży..albo robótka, albo kłębek. Teraz już nawet doszło do tego że nieświadomie wszystkie kłębki mi przewija, bo mu ciągle coś w ręce włożę :).
    Coraz ładniej Ci ta frywolitka wychodzi, to akurat mój ulubiony kolor. Jak tak dalej będziesz mi przed oczami nimi machac, to tylko patrzec jak się zarażę. Buziaki.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mojemu ciężko się przyzwyczaić bo moje ciągoty zmieniają kaprys mniej więcej do 3 miesiące. Aż dziw że nie miewam kaprysów w kwestii mężczyzn i z obecnym żyję już 12 lat. Nie dawno słyszałam że porządna kobieta po 10 latach sama odchodzi... a po 30stu wraca. Coś mi się zdaje że ja swoją porę na odejście czy jakąkolwiek zmianę już przegapiłam ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. bransoletka to po prostu bajka i ten kolorek... bardzo, bardzo mi się podoba:)

    OdpowiedzUsuń
  6. to snehurka i przyjemnie się z niej robi

    OdpowiedzUsuń