środa, 20 lipca 2011

Chciałam żeby było wesoło, przyciągająco, ciekawie i fajnie.
Wyszło jak zawsze, smętnie, nudno i ponuro.
Chodzi oczywiście o mój blog
Jak już znajduję siły żeby coś napisać to okazuje się, że nie za bardzo mam o czym.
A pisać o dołujących rzeczach nie chcę. A cisną się te "choinki" i "sekwoje" przed szereg.
Nie mam weny twórczej, wkurzam się.
Wracam do robótek bo wydawało mi się że nie najgorzej mi to szło, to natrafiam na wielki kosz z biżuterią np w Carrefour za śmieszne pieniądze. Widzę mieszające w nim babki, lada chwila zaczną sobie wydzierać jakiś tandetny naszyjnik którego kopia leży obok, a obok kopii druga kopia. I jak tu wygrać z taką tandetą?



Jacuś przywiózł dziś dzieciom arbuza. Zostawił na stole. Przychodzi Adaś i pyta:
- Co to jest? (dziecko widziało już na oczy arbuza, tylko chwilowo nazwy sobie przypomnieć nie mogło)
- Arbuz - odpowiadam i kroję mu porcję, dostaje do pulchnych łapek
- Mmmmmmmm, pyszny, to jest mój ubiulony!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz