Specjalnie na wesele na które robiłam butelkę (tą z przedostatniego postu) uszyłam sobie płaszczyk. To kolejna z tych rzeczy robiona "na gwałt". Powstał w 2 noce. Sam materiał przeleżał u mnie z rok, czekał, czekał aż się doczekał. Wylicytowałam go kiedyś na allegro za 12 zł chyba. Płaszczykowi niestety do dzisiejszego dnia brakuje paska. Miał być nie z materiału tylko jakiś taki ze sklepu z mega ozdobną klamrą. Niestety, fryzjer puścił mnie z torbami i w tym ciężkim szoku i mocno wylakierowanymi lokami wychodząc z pod grzebienia zapomniałam kompletnie o pasku i tak czeka sobie płaszcz... aż się doczeka. Wzorek no niestety poszłam na łatwiznę, posłużyłam się Burdą.
Brawo! Płaszczyk super! A jaka satysfakcja, że to nie chińska masówka ;)
OdpowiedzUsuńsatysfakcja nieporównywalna zwłaszcza że udało mi się wreszcie dobrać do płaszcza pasek
OdpowiedzUsuń