wtorek, 26 kwietnia 2011

Olga Rudnicka - Natalii 5

[...] - To wszystko. - Sonia skończyła czytać z wypiekami na policzkach.
-Więc on naprawdę nie żyje? - Natalia Magdalena przyłożyła dłoń do ust, pobrzękując bransoletkami.
- Po tym wszystkim tylko tyle? - Natalia Anna z niedowierzaniem spoglądała na aplikantkę.
Sonia mogła tylko przepraszająco wzruszyć ramionami.
- Nic więcej tu nie ma - powiedziała.
- Ma pan potwierdzenie, że on nie żyje? - dociekała szatynka, po mężu Dębska, przygarniając do siebie dzieci.
- Właśnie! Może jeszcze można coś zrobić! A pan tu sobie spokojnie siedzi! - zaatakowała go Nata, wciskając żółtą kokardę do torebki.
- Nie żyje - oświadczył sucho notariusz. - Policja powiadomiła mnie o tym oficjalnie. Nie ma powodów, by wątpić.
- Co za drań! - wściekła się nagle ciemnowłosa Natalia Magdalena. - Co to ma znaczyć, że mamy skończyć, co on zaczął? Przeżył to samobójstwo czy jak? Mamy go dobić?! [...]




Kolejna bardzo dobra książka Olgi. Tym razem postanowiłam nie czytać zbyt wiele recenzji na jej temat ponieważ jak to było z poprzednią książką "Lilith" to niestety przesadziłam i żałuję. Jakoś tak mi wtedy schodziło, że nie od razu kupiłam Lilith, co rusz czytałam różne recenzje i opisy. Gdy już dopadłam do książki to miałam dziwne wrażenie, że już ją czytałam i wiem co w niej jest. To zniechęciło mnie i porzuciłam książkę po przeczytaniu kilkunastu stron. Pomyślałam, że wrócę do niej za jakiś czas jak tylko zapomnę co było w recenzjach.
Tym czasem ukazała się "Natalii 5". Przeczytanie zajęło mi aż 3 dni. Piszę AŻ ponieważ co rusz ktoś lub coś odrywało mnie od lektury. Tyle o ile mogłabym np ignorować męża to głodnych dzieci już się nie dało.
5 kobiet o tym samym imieniu i do tego spokrewnionych, 5 motywów żeby zabić, 5 kobiet walczących o spadek. Pomyślałam, pewnie nuda, tyle już podobnych było, a tu niespodzianka, kobiety walczą, ale nie ze sobą, kłamią, ale nie sobie nawzajem, a w takim razie komu? Ech, tego nie powiem. Sztama jaką ze sobą mimo wszystko trzymają jest powalająca.
Ogólnie uważam, że to jest jedna z tych książek do której na pewno nie raz jeszcze wrócę, ale mam nadzieję, że wydawca książki ponownie wymusi na Oldze napisanie dalszej części przygód sióstr Sucharskich. Nie będę ukrywać, że tyci, tyci jestem rozczarowana, czym? A tym, że nie było na koniec romantycznego wątku z panem Potockim i Kurkiem na który czekałam do ostatniej kropki.

P.S. Olga, sorry, chyba nie potrafię pisać dobrych recenzji

poniedziałek, 25 kwietnia 2011

o kurczaki!!!

Cóż to za lany poniedziałek skoro nie dostałam jeszcze od nikogo dyngusa, a może to szczęście. Za to z wody z nieba to by się wszyscy u nas ucieszyli, susza nie sprzyja roślinkom niestety.
Jedno co dopisało to kurczaki, cóż to za Wielkanoc by była bez kurczaków.
Z ciastami to chyba przesadziłam w tym roku. Jeśli nie zjawią się jacyś niespodziewani goście, to sporo mi w bioderka pójdzie i pan ratownik na basenie nie będzie chciał takiego wieloryba uczyć pływać. Więc jeśli ktoś podróżuje w dniu dzisiejszym na trasie Kalisz - Poznań to niech wstąpi i uszczupli trochę moje słodkie zapasy.








A to, landrynkowa bransoletka.

niedziela, 24 kwietnia 2011

Wielkanoc 2011

Jak Wielkanoc to i mały gadżet. Koszyczek frywolitkowy i darowane filcowe jajo.





Odwiedziła mnie dziś siostra, omarała moje twory jakie leżakują w pudełku pt: "na sprzedaż" i wybrała sobie ten z howlitem. Nie spodziewałam się, że akurat ona coś ode mnie weźmie, bo ma dość specyficzny gust, ale przypuszczam, że po prostu chciała dołożyć jakiś tam choćby symboliczny wkład do skarbonki. Skarbonka owa ma już cel. Fajnie było by gdyby się napełniła, wtedy moja Olcia miała by swój własny pokoik. Odbędzie to się kosztem mojej i tak nie za wielkiej kuchni, ale cóż, dla niej mogę przesunąć trochę ścianę. Tu wyburzyć, tu postawić, tu coś innego wyrzeźbić i pokoik będzie jak talala. Jednak do tej pory trzeba wrzucać do skarbonki.



Tak ogólnie to pierwszy dzień świąt minął mi uroczo. Czytam właśnie mój ostatni książkowy nabytek. Olga, ta książka jest rewelacyjna, przeczytałam już połowę, uwielbiam czytać takie książki. Co chwilę jestem rozbawiona przez fascynujące dialogi, aż rodzina się dziwi z czego ta mama się tak śmieje. Czytając mam wrażenie jakbym była duchem i stała w środku toczącej się akcji. Rewelka.

czwartek, 21 kwietnia 2011

Naszyjnik szydełkowy - Apollina

Tym razem dla odmiany naszyjnik szydełkowy. Z tego co zdążyłam zauważyć wpada w oko, tylko mogłam go zrobić ociopinkę dłuższy.



Apollina, Apolina — imię żeńskie pochodzenia greckiego, od imienia boga Apollona. Patronką tego imienia jest św. Apollina, zm. w 249 roku w Aleksandrii.

Ech, popaplałabym sobie tylko jakaś taka podekscytowana wróciłam właśnie z nocnego pławienia się, że trudno mi się skupić nad sensownym tekstem. .....
.....
....
...
kurcze, do jasnej Anielki ile razy można kasować tekst i zaczynać od nowa. Dziś na prawdę nic nie koniecznie mądrego ale mojego nie spłodzę więc może lepiej iść spać

No może luknę jeszcze w mój dzisiejszy nabytek

wtorek, 19 kwietnia 2011

Z howlitem

Naszyjnik z howlitem. Sam howlit mi się podoba, ale praca z nim zdecydowanie mniej. Śliskie to to i ucieka spod rąk, ech, zdecydowanie wole innego typu koraliki. Kordonek też chyba ciut za cienki dla howlitu. Dobra, to tyle na dziś bo i tak nikt mojego marudzenia nie czyta

sobota, 9 kwietnia 2011

Frywolitka - Waldetruda

Dziś czuję się wyprana z wszelkich sił i nawet hektolitry kawy nie pomogą.

Jutro też jest dzień... może będzie lepszy



Waldetruda, Waltrauda – imię żeńskie pochodzenia germańskiego. Powstało ono ze staro-wysoko-niemieckich słów waltan - "panować, rządzić" lub walh - 'cudzoziemiec' oraz trud - 'siła, potęga' i w związku z tym oznacza "silna, potężna władczyni" lub "silna, potężna cudzoziemka".



piątek, 8 kwietnia 2011

Trochę inna biżuteria - MAKARIA

Stworzyłam nie dawno taki naszyjnik. Barwy bardziej jesienne, ale myślę że trochę zwolenniczek brązów i pochodnych znajdę. Niestety, osobiście miewam skłonności do przesady i tak jest również teraz. Dlatego by ustrzec się od wpadki postanowiłam zapytać was o zdanie gdyż sama nie mogę się zdecydować. Pytanie ów brzmi: czy naszyjnik powinien posiadać kwiatki czy też nie? Ciekawe który wariant okaże się dla Makarii szczęśliwszy.





Zagłosuj proszę w mojej sondzie, która znajduje się w prawym górnym rogu.

Imię na dziś to Makaria - imię żeńskie pochodzenia greckiego. Pochodzi od słowa makários oznaczającego "szczęśliwy". Patronką tego imienia jest św. Makaria, wspominana razem ze św. Maksymą i św. Januarym.

środa, 6 kwietnia 2011

Frywolitka - Sieciesława

Dziś wpadł do mnie niespodziewany gość. Jakoś tak temat przy kawie zeszedł "na psy" tzn. na moją dłubaninę. Ów szanowny gość był pełen zachwytu na to co pomacał w tajemniczym pudle, które magazynuje część moich aktualnie wykonanych prac. Pan szanowny oczywiście posiada żonę i widać było że koniecznie coś chciałby wziąć dla swojej małżowinki. Szybko domyśliłam się co z czym i zrobiłam krok na przód, sama mu wybrałam co ma wziąć. Zaraz uprzedziłam, iż jest to prezent gdyż nie zręcznie było by mi brać akurat od tej osoby choćby grosz. Oby szanowna małżowinka była zadowolona.



Sieciesława, Siecsława, Siecława, Siesława – jest to albo staropolskie imię żeńskie, złożone z członu Siecie- ("rozumieć, przypomnieć sobie, domyślać się, czuć, spostrzegać") i -sława ("sława"), które może oznaczać "domyślająca się przyszłej sławy", lub też neologizm i jego pochodne, powstały z imienia Sieciech, kiedy świadomość pochodzenia tego imienia zatarła się i błędnie zostało ono uznane za imię kończące się członem -sław (zamiast -ciech). W źródłach polskich poświadczone jako Sieciesława (XII wiek), Siecsława (1395), Siesława (1497).

wtorek, 5 kwietnia 2011

Frywolitka - Katarzynka

Jak to jest, że gdy czekasz na poczekalni w kolejce do lekarza specjalisty to czekanie staje się niemiłosiernie długie. Krzesła są mega twarde, wolnych miejsc jak na receptę, jak już znajdujesz jakieś wolne to osobnik zajmujący sąsiednie miejsce jest nałogowym palaczem i cóż, mentol to to nie jest. Jak już czujesz gdzie dokładnie kończy się twoja kość ogonowa stwierdzasz że może jakąś gazetkę kupisz w kiosku żeby czas jakoś zabić. Dogadujesz się z innymi pacjentami że popilnują ci łaskawie kolejki. Lecisz w te pędy do kiosku, przed tobą jakaś upierdliwa i nie do końca wiedząca czego właściwie chce klientka, w końcu kupujesz to co chcesz, lecisz z powrotem i co się okazuje?? że twoja kolejka już przeszła, chociaż było przed tobą bitych 5 osób. Czekasz od nowa w kolejce, ale tym razem masz już jakiś papierowy czasoumilacz pod ręką i coś słodkiego do przekąszenia. Niestety po spałasowaniu tego i owego obok przechodzi jakiś patafian z kubkiem kawy. Twój nos mimowolnie wychwytuje aromat kawy i co? Żyłka pierdząca chce ci pęknąć bo też masz ochotę na kawę. Automat oczywiście na drugim końcu korytarza, zanim do niego dolecisz w te i z powrotem to albo kolejka znów ci przejdzie koło nosa, albo wychlapiesz po drodze całą kawę i tak jej się nie napijesz. Podsumowując, chyba jednak lepiej jest odparzyć sobie kość ogonową niż kumulować nerwy z powodu kolejki która przepadła

Tej bransoletce kość ogonowa też się pewnie odparzyła już bo trochę czekała w kompie na ukazanie, niestety zaczęła się wiosna, sąsiad z tej radochy wparował z pługiem na pole i niestety wyorał mi kabel telefoniczny zrywając go przy okazji, 2 bite doby bez netu - kooooszmar większy niż przemijająca kolejka u doktora.



Dziś będzie to Katarzynka

Katarzyna – imię żeńskie pochodzące od greckiego słowa katharós "czysty", "bez skazy". Do Polski imię to trafiło za pośrednictwem łaciny.

"czysty" - acha, akurat, bransoletka bez koralików.