piątek, 27 grudnia 2013

"Kobieta niezależna" Kamila Rowińska

Dziś dla odmiany chciałabym opowiedzieć o książce Kamili Rowińskiej „Kobieta niezależna”. Jest to bardzo wartościowy poradnik, nie tylko dla kobiet, z dziedziny rozwoju osobistego. Rowińska śmiało obala w nim wiele zatwardziałych mitów o bogactwie i moralności jego posiadania.

„Pieniądze, bogactwo, osiąganie celów, sukcesy – to wszystko jest dobre i wartościowe, jeśli tylko ty jesteś dobra i wartościowa.”

            Podaje wiele mądrych przykładów na rozwiązywanie codziennych i banalnych problemów by nie zamieniać to w wymówki. Pokazuje jak rozdzieliła obowiązki domowe na własnym przykładzie. Dowiadujemy się też na co niepotrzebnie marnujemy czas i co możemy zrobić aby wydłużyć naszą dobę.
            Książka wzbogacona jest także o wywiady z kobietami sukcesu.

            Jeśli lubisz dużo przesiadywać na kanapie i narzekać na swój los? Nie sięgaj po tę książkę. Zmarnujesz swój i tak stracony czas i pieniądze. Jeśli jednak chcesz być bardziej zorganizowana, asertywna, mieć współpracującą rodzinę, chcesz się rozwijać, to książka Rowińskiej jest właśnie dla ciebie. Zdecydowanie nie będziesz jej czytać jak bestseller. Takie pozycje czyta się wolno, trzeba poświęcić sporo czasu na przemyślenia,  mądre wnioski i efektywne wdrażanie zdobytej wiedzy.




niedziela, 22 grudnia 2013

Domek z piernika

Domku nie robiłam już ładnych parę lat i pewnie tegoroczny też by nie powstał gdyby nie pewna pani redaktor z gazety. Do redakcji weszłam w zupełnie innej sprawie, pech albo i szczęście, że aktualnym składzie nowego numeru gazety mieli małą "dziurę". Już w drzwiach zapytano mnie czy mam jakiś przepis świąteczny, tak na cito. Niestety języka jeszcze nie kontroluję tak jak bym tego chciała. Zanim pomyślałam to wypowiedziałam: a może zdjęcie domku z piernika jaki kiedyś zrobiłam?
- Jak to, robi pani domki z piernika???
- No... kiedyś zrobiłam dwa. Musiałabym przekopać archiwum.
- No to zrobi pani do nas domek!
- ale jak to zrobi???
- No, zrobi pani, najlepiej na jutro!
- Ale to jest bardzo czasochłonne i czasami nie wychodzi (przeważnie wtedy jak się bardzo chce)
- Pani Kamilo, zrobi pani!
- Ale...
- Na jutro!!!

No i co?
Tak oto powstała moja "zapchajdziura" do Gazety Pleszewskiej

Co się okazało, materiał był troszkę lepszy niż początkowo oczekiwano i zamiast małego okienka powstał artykuł na pół strony. 


Domek można wykonać praktycznie z każdego ciasta piernikowego. U mnie w domu pieczenie świątecznych pierników, to niemal rytuał już od połowy  grudnia. Rozpoczyna się od poszukiwania w sklepie odpowiednich składników. Porcja ciasta to minimum 3 kg mąki (łasuchów mam w domu nadmiar)


Chwila skupienia nad konstrukcją domku na papierze. Tu wypada sobie przypomnieć budowanie brył podczas lekcji geometrii.


Ciasto wałkuje dość grubo 0,6 - 0,7 cm


Kształty najwygodniej wykrawać nożem od pizzy



małe okienka to już precyzyjna praca z ostrym nożem


elementy lądują na aluminiowej folii, a w każdym otworze na okienko kolorowa landrynka. Uwaga, cukierki lodowe nie nadają się na okna gdyż nie topią się ładnie, tylko burzą jak piana.


Piekę raczej na wolnym ogniu. Trudno określić co to za temperatura gdyż już dobrych kilka lat starły mi się cyferki z obudowy pieca i wszystko piekę na czuja. Prawdopodobnie jest to 160 stopni z termoobiegiem przez 10 minut.


Po wyjęciu z piekarnika czekamy aż ostygnie i dopiero odklejamy powoli folię. Brzegi można z piłować pod kątem 45 stopni


Ściany łączymy wykałaczkami


Ubijamy białko i mieszamy z cukrem pudrem i kilkoma kroplami soku z cytryny. Tak powstały lukier służy nam jako klej


Teraz uruchamiamy fantazję i dekorujemy



okiennice też częściowo są przytwierdzone wykałaczkami




Dach przybity wykałaczkami, reszta zakryta lukrem


finish




Bohaterowie dzieła: Adaś, Michaś i domek z piernika


czwartek, 28 listopada 2013

Euforia

Pierwszy raz ofertę znalazłam na FastDeal. Widząc cenę oferowanych kursów pomyślałam sobie, kurcze, to musi być jakaś ściema. Jak to możliwe, że kurs który normalnie kosztuje w granicach 1000zł na FastDealu był za 299zł. Zaryzykowałam i pojechałam. Organizatorka kursu zadbała też o nocleg. 

Pierwszy stopień kursu był tak ciekawy, że po powrocie do domu chciałam malować wszystko co miało oczy. Kiedy pojawiła się okazja na wyższy stopień kursu, nie zastanawiałam się długo i pojechałam. Relacje z Fashion możecie poczytać TUTAJ. Tam też spotkałam kolejne odważne osoby, które zaryzykowały kupno pozornie taniego kursu... i nie żałowały.

Dziś zaczynam odliczać dni na kolejny kursik. 
Z tego co widzę, organizatorce też się euforia udzieliła gdyż zrobiła mega promocję, a jaką? Kliknij w obrazek. Kto wie, może spotkamy się na następnym kursie.



niedziela, 24 listopada 2013

"Obrońca nocy" Agnieszka Lingas - Łoniewska

Dziś chciałabym opowiedzieć o Obrońcy Nocy. Ta książka musiała na mnie poczekać kilka dni. Nie żebym nie chciała jej czytać, czy też nie miała czasu na to. Musiałam chwilę odpocząć po emocjonującej dawce poprzednich powieści pisarki. Ufałam ślepo, że będzie to dla mnie kolejna "Uczta dla duszy" i nie pomyliłam się.
Spotykamy tu Melisę Mallory. Dziennikarkę z pasją, fachowca w swojej dziedzinie, który uparcie dąży do celu. Prowadzi ona swoje dziennikarskie śledztwo w sprawie nowego narkotyku jaki pojawił się w L.A. ToxicCristal jest nadzwyczaj szybko uzależniającym dopalaczem. Ofiary trucizny nie przedawkowują, oni po prostu targają się na własne życie, często w bardzo brutalny sposób. 

Do walki z dystrybutorami ToxicCristal angażuje się Nocny Łowca. Tajemniczy bohater który przez swoje efektowne działanie często pogrywa na nosach lokalnej policji. W pewnym momencie historia ta zaczęła mi troszkę przypominać Batmana. "Facet zjawia się znikąd, ubrany na czarno, w kapturze głęboko nasuniętym na oczy. Wysoki, silny, szybki jak błyskawica. Nieustępliwy i niezwykle skuteczny. Jakby kierowany szóstym zmysłem, był zawsze tam, gdzie popełniane było jakieś przestępstwo".

Gazetę w której pracuje Melisa kupuje właśnie miliarder James Maseratti. Nieziemsko przystojny Włoch z charakterkiem!!!

Dwóch przystojniaków, a ona jedna. I jeszcze ten trzeci - były mąż Melisy, damski bokser, stróż prawa. 
Oj będzie się działo!  

Książka choć na początku może się wydawać, że przypomina komiks zdecydowanie nią nie jest. Warto po nią sięgnąć. Bardzo realnie napisana. Sceny erotycznie nie przypominają taniego romansidła. Dramatyczne wspomnienia z przeszłości zbliżają nasz do bohaterów, często trzymają nas w nietuzinkowych emocjach. 
Podczas małej scenki na basenie sama miałam ochotę wypiłować sobie pazurki i pokazać jednej blondynie gdzie raki zimują.



wtorek, 19 listopada 2013

"Szósty" Agnieszka Lingas - Łoniewska

Obciachem było by iść na spotkanie autorskie, nie wiedząc nic kompletnie o twórczości pisarza. A na to się właśnie w moim przypadku zanosiło. Dwa tygodnie przed Godziną Zero dowiedziałam się, że Gołuchów odwiedzi Agnieszka Lingas – Łoniewska. Cóż robić? Galopem do księgarni by kupić cokolwiek jej autorstwa, bo na bibliotekę nie mogłam liczyć. Nie żeby tam nic nie było co napisała pani Agnieszka. Owszem książki są, ale wszystkie wypożyczone. Zapisy oczekujące na konkretną książkę oczywiście też są, ale długości papieru toaletowego. Pozostała, więc księgarnia. Niestety tutaj też nie było lekko, a to czemu? Bo prawie wszystko akurat sprzedane. Został tylko „Szósty”. Kupiłam nieświadoma jaką przy okazji chorobę sprowadziłam do mojego domu. 
Diagnoza brzmi: obsesja!

Książka pochłonęła mnie bez reszty. Zaczynając czytanie po południu, skończyłam przed, może w trakcie, albo i po … kolacji. Kurcze, nie wiem dokładnie, bo zapomniałam rodzinę nakarmić. Trzęsienie ziemi pewnie też bym przegapiła wtedy. Pomyślałam, że muszę napisać recenzję „Szóstego” na moim blogu, ale przez emocje jakie ciągle mi towarzyszyły po przeczytaniu sprawiały, że nie umiałam sklecić ani słowa.
Dzięki życzliwości pani bibliotekarki mogłam jeszcze przeczytać „Szpilki od Manolo”, a na allegro szybko zakupiłam jeszcze „Zakład omiłość” i „Łatwopalnych” Na spotkanie z autorką mogłam zatem iść z obronionym honorem.

O czym jest „Szósty”? Mówiąc najprościej inspektor Marcin Langer (brat Michała z „Bez przebaczenia” co proponuję przeczytać w pierwszej klejności) prowadzi bardzo trudne śledztwo seryjnego mordercy. Oprawca jest niestety bardzo inteligentny przez co niezwykle trudno do niego dotrzeć. Postanawia poprosić o pomoc specjalisty od portretów psychologicznych. W tej roli pojawia się Alicja Szymczak. To, że Alicja i Marcin trafiają na siebie nie jest rzeczą przypadkową, było im to pisane! Wśród dramatycznych scen kolejnych poczynań mordercy rodzi się między nimi gorące uczucie.


Książka nie ma typowego zakończenia w stylu happy and, jest za to takie „z hakiem”. Aż się prosi o to aby była kolejna część, niestety pani Agnieszka na spotkaniu w Gołuchowie kategorycznie zaprzeczyła w tej sprawie. Moja cicha nadzieja pozostaje, że jednak do Langerów jeszcze kiedyś wrócę, kiedy to pani Lingas – Łoniewskiej skończy się wena na kolejnych bohaterów... o ile jest to w ogóle możliwe :/



niedziela, 17 listopada 2013

Moja nowa pasja

Czy pamiętacie pierwszy dzień w przedszkolu? Ja tak. Szłam do szkoły z mamą pieszo, prawie 2 km. W mojej ręce spoczywała śliczna, lateksowa (wtedy to się raczej pcv nazywało) torebka ze śniadaniem. Modrakowa, błyszcząca, z rysunkiem z bajki "Wilk i zając" Szłyśmy drogą przy której rosły drzewa akacjowe. Mama oczywiście bardzo przejęta, pół drogi pewnie się zastanawiała czy oby na pewno będę chciała zostać w przedszkolu. Dzień był bardzo płaczliwy, ale nie w moim wykonaniu. Płakały inne dzieci, a ja nawet nie rozumiałam czego one beczą. 
Mama odeszła i zaczęła się zabawa. Po jakimś czasie przedszkolanka rozdała wszystkim dzieciom kartki z bloku i kredki - takie z misiem Uszatkiem w żółtym opakowaniu. Mieliśmy narysować jak idziemy do przedszkola.
Pamiętam jak dziś, narysowałam ze szczególną dokładnością: aleję akacjową , siebie niosącą niebieską torbę i mamę, która niesie mi papcie. Głupi by się domyślił, że drzewa które mijałyśmy to akacje - po liściach z kulkami jakie dopracowałam na rysunku. O torbie i papciach już nie wspomnę. 
Kiedy przedszkolanka zobaczyła mój rysunek poszła zdumiona z nim do dyrektorki szkoły. Po paru minutach wróciła i zauważyłam, że pani dopisała na nim jakiś znaczek. Przedstawiał liczbę pięć z oczkami i uśmiechem w środku brzuszka (szóstek jeszcze nie było).
Już wtedy wykazywałam zdolności malarskie, ale z różnych przyczyn w późniejszym czasie nie rozwijałam umiejętności tak jak powinnam.
Od kąt jestem w Marizie, zaczęłam pragnąć i mieć odwagę, brać to na co mam ochotę.
Zaczęłam spełniać moje marzenia i zainteresowania.
Jakiś czas temu postanowiłam wykształcić umiejętności w dziedzinach makijażu.
Odbyłam podstawowy kurs w Akademii Urody Sabiny Jabłońskiej i po paru tygodniach ostrych treningów powróciłam tam na "wyższy stopień wtajemniczenia"
Warsztaty Fashion
Minął już tydzień od ich zakończenia, a ja nadal mam motyle w brzuchu od emocji.
Łezka w oku, że to już koniec. 
Nie mogę się doczekać kolejnych spotkań tematycznych.

Dokładną relację opisałam na moim kosmetycznym blogu na który zapraszam TUTAJ


piątek, 15 listopada 2013

Spotkanie autorskie z Agnieszką Lingas Łoniewską

Czytelnicy Biblioteki Publicznej w Gołuchowie mieli zaszczyt gościć pisarkę Agnieszkę Lingas – Łoniewską. Jej książek nie sposób znaleźć na półkach w bibliotece. Powieści przekazywane są z ręki do ręki. Utwory łączą w sobie miłosne emocje, dramat i zagmatwane ludzkie losy.

Dorobek literacki to między innymi: „Bez przebaczenia”, „Szósty”, trylogia „Zakręty losu”, „Zakład o miłość”, „W zapomnieniu”, „Zatrute pióra”, „W szpilkach od Manolo”, „Łatwopalni”, „Obrońcy nocy”

Pani Agnieszka już jako małe dziecko uwielbiała czytać książki. Często książki nie były stosowne do jej wieku. Jako ośmiolatka zaczytywała się Agacie Christie. Uwielbiała opowieści o Zdzisławie Marchwickim, seryjnym mordercy uznanym przez sąd za „wampira z Zagłębia”. Lektury szkolne miała opanowane z dużym wyprzedzeniem, co czasem wpędzało ją w małe kłopoty gdy zasypiała na lekcjach języka polskiego: „proszę panią, ale ja już to czytałam” tłumaczyła się z żalem.

Literatka początkowo pisała „do szuflady”, tylko znajomi i przyjaciele mieli okazje czytywać jej historiach. Pani Agnieszka pochlebnych opinii nie traktowała poważnie uznając, że nie są one obiektywne. W 2008 roku postanowiła wrzucać swoją twórczość do Internetu. Tutaj również spotkała się z dużym uznaniem czytelników. Za namową przyjaciółki postanowiła poszukać wydawnictwa. Tak doszło do ukazania się 2010 roku książki pt: „Bez przebaczenia”

Książki Lingas – Łoniewskiej przepełnione są sporą dawką emocji, pisarka jednak jak sama przyznaje nie wzrusza się podczas ich pisania. Inspiracją jest dla niej muzyka. Dlatego na ostatnich stronach książek znajdujemy play listę utworów jakie towarzyszyły jej podczas powstawania dzieła.

Fani pani Agnieszki będą zachwyceni tym co przygotowuje dla nich w przyszłym roku. Autorka zdradza iż w 2014 roku planuje wydać aż 4 powieści. Będą to: „Brudny świat”, druga część „Łatwopalnych” oraz 2 powieści których jak na razie tytuł roboczy brzmi „Szukaj mnie wśród lawendy” i thriller „W szponach szaleństwa”


Mistrzyni pióra na co dzień prowadzi blog http://www.agnesscorpio.pl oraz stronę internetową Czytajmy Polskich Autorów http://www.polscyautorzy.pl/ , która ma na celu propagowanie polskiej prozy, pisze recenzje, organizuje cykliczne konkursy, w których można wygrać książki polskich autorów.







czwartek, 14 listopada 2013

"W zapomnieniu" Agnieszka Lingas Łoniewska

Czasem zastanawiam się czy rzeczy jakie dzieją się w moim życiu to przypadek, zbieg okoliczności czy może ... przeznaczenie? 
Wsiadłam właśnie do pociągu. Wolnych miejsc jak na receptę. Mówi się trudno, siadam na rozkładanym siedzisku w korytarzu. Przede mną 200 km. Wyjmuję zatem książkę i czytam pierwsze zdanie: "Siedziała w pociągu, obserwując z obojętnością mijany krajobraz."
I już wiedziałam, że nie ma zmiłuj, książka z pewnością pochłonie mnie do reszty.

Magda wraca do swojego rodzinnego miasta. Młoda pani pedagog rozpoczyna pracę w miejscowej podstawówce. Już na parkingu jest świadkiem sceny gdzie mężczyzna w dość brutalny obchodzi się z młodym chłopcem próbując nakłonić go aby młody wsiadł do samochodu, używając przy tym niecenzuralnych tekstów. Nauczycielka próbuje interweniować. Ku jej zdumieniu mężczyzną okazuje się być jej dawny kolega Michał ze szkoły podstawowej.  Los jednak nie był dla niego łaskawy. Sytuacje życiowe sprawiły iż Michał musiał wejść na drogę przestępczą. Stał się gangsterem.

Kiedyś On najprzystojniejszy chłopak w całej szkole, Ona inteligentna szara myszka. Oboje o sobie marzyli lecz żadne nie widziało u drugiej w swojej osobie szans. 
Dziś spotykają się ponownie. Zaczyna kiełkować między nimi żarliwe uczucie. 

Magda stawia sobie ambitne zadanie sprowadzić gangstera na nową uczciwą drogę życia. 
Czeka ją syzyfowa praca bo przecież nie można od tak pstryknąć palcami i zapomnieć o przeszłości. Zawsze ma się jakieś zobowiązania.

Książka aż kipi od emocji, erotyzmu i dramatu. Czytasz jednym tchem. Z jednej strony boisz się przerzucić kolejną kartę w obawie cóż znowu się wydarzy, z drugiej strony nie jesteś w stanie odłożyć książki na potem. 

Pani Agnieszko, historie miłosne wydaje mi się, że może opisywać każdy. Jednemu to wyjdzie lepiej, innemu tak sobie, ale za sceny w więzieniu i to co dzieje się z człowiekiem kiedy tam trafia... ja Pani obiecuję, .... baaaa, ja przysięgam, że do póki żyć będę kupię i przeczytam wszystko co łaskawie Pani napisze i wyda!


środa, 23 października 2013

"Zakład o miłość" Agnieszka Lingas-Łoniewska

Obiecałam sobie, że tę książkę będę czytać inaczej niż pozostałe. Obiecałam sobie powolne czytanie. 
Że będę się delektować, smakować, zachwycać powoli. 
Że przyjemność czytania będzie trwała dłużej niż jeden dzień.
Niestety, znowu poniosłam klęskę.
Książka zachwyca już od samego początku i trzyma w emocjach aż do samego końca.
Piękna opowieść o miłości i nie tylko. 

Sylwia! Dziewczyna z tzw dobrego domu, wyższych sfer. Wychowywana w domu o arystokratycznych korzeniach. Całkowicie podporządkowana rodzinie. Z wyznaczonym celem życiowym, nie przez siebie, już w dniu narodzin. Studentka ostatniego roku. Przygotowuje się właśnie do ślubu, który ma się odbyć już za dwa tygodnie. Idzie na wieczór panieński zorganizowany przez przyjaciółki. Spotyka tam o zgrozo Aleksa!
Drań którego powinno się omijać szerokim łukiem. Który bawi się dziewczynami, traktuje je jak przygodę jednej nocy. Cwaniak który uważa, że wszystko się mu należy. Wraz z kolegami równymi sobie ustawia zakład. Nieświadoma niczego Sylwia ma paść jego ofiarą.

Powieści o miłości jest w księgarniach od groma. Jedne lepsze inne ... takie sobie. O "Zakładzie o miłość" nie zapomnicie nigdy. Zostanie wam w pamięci na dłuuuugo.

 Łatwo jest podpuścić kogoś, sprowokować, mówiąc krótko: tchórzysz?! A kiedy samemu stajemy w sytuacji kiedy trzeba się wykazać odwagą co do własnych spraw i uczuć to już nie jesteśmy tacy hardzi.

Coś co urzekło mnie w tej książce to refleksja:

"Życie jest dane człowiekowi tylko raz. Należy je wykorzystać w taki sposób, by nie odczuwać męczącego bólu po latach przeżytych bez celu."

Dobra książka jest dla mnie: jak tlen, jak śniadanie, obiad i kolacja. Jak klin w zegarku. Podróż. Chwila zapomnienia.


piątek, 18 października 2013

"Łatwopalni" Agnieszka Lingas - Łoniewska

Dziś chciałabym zachęcić Was do przeczytania „Łatwopalnych”
Zwykła i niezwykła opowieść życiem pisana. Niby fikcja, a brzmi tak prawdziwie.
Do małego miasteczka, gdzie wszyscy wszystkich znają, wszystko wiedzą przyjeżdża Jarek. Mężczyzna ideał. Przystojny, mądry, niestety nie potrafi sobie poradzić z demonami z przeszłości, cały czas „jest w drodze”. Ucieka. Bolesne wspomnienia nie pozwalają mu wrócić do normalności. Nie potrafi pokazywać uczuć, uśmiechać się.

Spotyka Monikę. Samotną, zranioną, pragnącą miłości i ciepła. Z równie dużym bagażem doświadczeń i problemów.

Rodzi się między nimi uczucie, na które on przecież nie zasługuje. Wszystko co najcenniejsze stracił i do dziś ponosi za to karę.

Książka aż kipi od emocji. Sceny erotyczne sprawiają, że samemu czuje się motyle w brzuchu. Los jak to los, potrafi być okrutny. Wybór jaki ma do podjęcia główna bohaterka, bo ja skupię się na Monice a nie na Jarku, nie jest prosty. Sama nie chciałaby nigdy musieć tak wybierać.

Oprócz Jarka i Moniki oczywiście jest jeszcze ten trzeci. Grzesiek. Historia kołem się toczy. Co ma zrobić Monika? Wybaczyć, zapomnieć, zacząć od nowa? Czy postawić kreskę. Zamknąć trudny rozdział?
Agnieszka Lingas-Łoniewska pokazuje w książce co naprawdę jest ważne w życiu. Miłość nie zawsze jest piękna i łatwa, czasem wręcz przeciwnie dostarcza ból i łzy. To, że ktoś cię kocha nie znaczy, że nigdy cię nie zrani. Pokazuje wiele mądrych wskazówek jakich możemy użyć we własnym życiu.

Nie od razu dowiadujemy się przed czym tak naprawdę ucieka Jarek, prawda okazuję się … tragiczna. Zaczynamy mu współczuć i… podziwiać go! Gdyż wielu w jego sytuacji sięgnęło by po alkohol, używki lub sami targnęli by się na własne życie, bo jak pisze Lingas – Łoniewska najtrudniej jest wybaczyć sobie samemu.

Trudne relacje między matką, a córką lub między kochankami zapierają dech w piersiach. Książki nie daje się odłożyć tak po prostu na półkę.

Pani Agnieszka doskonale opisuje także miejsca w których toczy się akcja książki. Ma się ochotę wsiąść w samochód i tam pojechać, zwiedzić i przeżyć. Niebywała gratka dla fanów Dolnego Śląska.
Efekt końcowy nie do końca jest do przewidzenia, co sprawia, że książka nie jest tylko jakimś tam czytadłem, z pewnością kiedyś do niej wrócę.

Zamykając ostatnią kartę, nachodzi cię refleksja czy oby autorka napisała odpowiednie zakończenie do całej historii, przecież mogła inaczej, ale po głębszym namyśle… przecież nikt nie gwarantował że to będzie harlequin tylko …. Proza życia.

„Och, dlaczego tacy jesteśmy? Jedna iskra, płomień i zmieniamy swoje życie? Brniemy w ten złowrogi ogień, który pochłania nas, nasze marzenia, oczekiwania, plany. Zbyt dumni, aby przyznać się do błędu, zbyt uparci, aby po prostu zapytać, zbyt pewni siebie, aby uznać własną słabość. Rzucamy się w ten ogień, aby spłonąć, aby wszystkie nasze uczucia umarły i aby potem do końca życia płakać nocami nad poniesioną stratą.”


Drogie panie i panowie - przeżyjcie to … i przeczytajcie.


piątek, 29 marca 2013

"Morderstwo na mokradłach" Sasza Hady


Do tej książki podeszłam z małym uprzedzeniem. Gdyby pani bibliotekarka sama nie podsunęłam mi jej pod nos pewnie ani nie zwróciłabym na nią uwagi. Jak już niejednokrotnie wspominałam lubię czytać książki polskich autorów, a tu Sasza Hady, no ni jak nie chciało mi to brzmieć po polsku. 
Wzięłam do domu, parę dni przeleżała zanim się do niej zabrałam i już na początku przypomniało się to moje małe uprzedzenie. Dlaczego? Akcja książki toczy się... w Anglii. No cóż, co mi szkodzi przeczytać do końca.

W małej nudnej prowincji zostaje zamordowany człowiek. Jego odciętą głowę odnajduje kucharka w spiżarni w beczce wraz z dyniami (oj zupki dyniowej to już nie będzie). Policja niestety nie potrafi rozwiązać tajemniczej zagadki śmierci, dlatego właścicielka domu w którym znaleziono część ciała, Helen Bradbury, postanawia zatrudnić słynnego prywatnego detektywa, bohatera wielu książek - Alfreda Bendelina (dyskrecja gwarantowana). 
Akcja książki niezbyt dynamiczna, czasem wręcz senna, ale intrygująca. Przerzucasz kartki byle dalej, dalej, dalej, no przecież w końcu musisz się dowiedzieć kto zabił i w ogóle - dlaczego?


wtorek, 26 marca 2013

"Drugi przekręt Natalii" Olga Rudnicka

Jak to fajnie znów móc wrócić do kochanych sióstr Sucharskich!
W drugiej części Natalki są jeszcze fajniejsze. 
Te wszystkie sceny One kontra panowie policjanci i nie tylko są po prostu .... są tak zajebiście fajne, że aż sam pan Miodek miałby problem jakiego doborowego i wzniosłego słownictwa użyć by oddać uwielbienie tej książce, dlatego ja, zwykły szary człowiek, może po prostu zamilknę!

Po takiej lekturze nie można wrócić do normalności bez jakiegokolwiek uszczerbku na ... no właśnie na czym? Na zdrowiu? Na psychice? 

Kiedy już zamkniesz ostatnią stronicę to wzdychasz do zakończonej lektury niczym zakochany małolat, który wzdycha do upragnionej miłości i umiera z tęsknoty i nadziei, że może jednak będzie ciąg dalszy!

Książkę przeczytałam 2 tygodnie temu, a jednak nadal jak tylko spojrzę na grzbiet książki, która stoi już na honorowym miejscu na moim regale lub gdy przypadkiem gdzieś usłyszę słowo Natalia, to czuję jeszcze te emocjonalne motyle w brzuchu. 

Ta książka jest jedną z tych do których będę nie raz jeszcze w przyszłości wracać. 
Gdyby w szkole były takie książki jako lektura obowiązkowa to nikt by ani nie śmiał powiedzieć że czytelnictwo zamiera. 
Polecam *****




wtorek, 12 marca 2013

Mariola Zaczyńska "Szkodliwy pakiet cnót"

Kiedy już przegoniłam Króliczka i stałam się Twardzielką przyszła pora zmierzy się z Cnotami. I to nie byle jakimi cnotami, szkodliwymi w dodatku w pakiecie. 
Do czytadeł Marioli Zaczyńskiej nie można podchodzić tak jak to każdej innej książki. Tu trzeba się specjalnie przygotować. 
Nie będę wam dokładnie streszczać o czym jest książka bo takich opisów jest już sporo w necie. Ja postanowiłam opowiedzieć jak należy czytać Cnoty. 
Nawet najwytrawniejszy czytacz powinien sobie tą książkę rozłożyć na 2 raty.

A czemu? 

Bo pani Mariola, jak to ma w zwyczaju, obdarowuje nas na wstępie dużą ilością bohaterów w książce. I na pewno nie przypomina ona książki telefonicznej! Zatem początek powieści, czyli wprowadzenie w każdą historie poszczególnego bohatera trzeba sobie przeczytać, no tak powiedziałabym w ciągu dnia. Trawisz powoli, poznajesz nowe osoby, bawisz się ich humorem i osobowością. 

Drugą część książki to już najbezpieczniej jest czytać w nocy. Kiedy wszyscy domownicy już śpią i nikt od ciebie nic nie chce, nie woła jeść ani pić. Jeśli się nie spełni tego warunku obawiam się iż rodzina mogłaby przymierać głodem gdyż historia tak wciąga. Zaczynasz myśleć czy czasem podczas produkcji papieru na tę książkę ktoś złośliwie nie wmieszał do niego magnesu w proszku i za cholerę nie możesz się od lektury oderwać. Nawet złośliwa senność nie pozwala ci komara uciąć nad stronicą bo jesteś rządna tego co będzie  dalej. 

W pewnym momencie dobiegają cię dwie bardzo wzruszające sceny i nie wiesz czym masz beczeć w trakcie razem z bohaterkami czy krzyczeć na głos (no ale jak, po nocy papy drzeć nie będziesz bo wszystkich pobudzisz i wtedy nic z twojego dotychczasowego czytania) 
Siedzisz cicho, bo przecież przed tobą ostatnie 100 stron i ciekawość co jeszcze się wydarzy?!
W końcu zegar wybija 4 nad ranem a ty zamykasz książkę... i nadal nie śpisz. Pozostajesz w szoku, zadumie lub innym trudno do określenia stanie i pytasz, czemu taki koniec? 

Rano budzisz się skacowana jak po jakiejś niezłej imprezie z której to nie pamiętasz w jaki sposób wróciłaś do domu i kompletnie nie chce ci się robić nic bo ciągle żyjesz lekturą 

... a może przeczytać ją jeszcze raz? 


no, to tyle ode mnie, czytajcie, bo na prawdę WARTO!!!

wtorek, 5 marca 2013

Ktoś mi zrobił wypasioną niespodziankę!


Pewnie nie jeden tak miał, że ktoś mu coś obiecał. Człowiek się ucieszył. Już, już, już się oblizywał jak ten lis co się do kurnika skradał i z gąską prawie witał, a potem figa z tego wyszła. Nic tylko zranione emocje.
I ja należałam do takich ludzi. Na szczęście w porę się z tego wyleczyłam, doszłam do wniosku, że lepiej spodziewać się mniej, a dostać więcej, niż się napalić, a potem tylko powietrze polizać.
O obiecanej niespodziance praktycznie zdążyłam zapomnieć, choć od rozmowy z obdarowującym minęłam doba nie więcej. No sorry babole, miałam akurat głowę zajętą bardziej przyziemnymi spawami. Akurat sprzątałam moją sypialnie. Taka czynność to u mnie nie lada wyczyn i niemalże narodowe święto gdy się w końcu za to zabiorę. Ostatnio trochę inaczej podchodzę do sprzątania, ale o tym może innym razem. Właśnie myłam parapet, w tym samym czasie widzę, że podjechał listonosz. Wkłada jakąś dużawą kopertę do skrzynki. Właściwie to próbuje włożyć. Siłuje się chłopina we wszystkie strony bo ni jak mu paczka przez wąski otwór przejść nie chce, choć moja skrzynka na listy jest naprawdę duża, tylko wlot wąski. Zgiąć koperty w rulon i włożyć w miejsce gazety też widać nie może. Myślę sobie, oj leniwcu pospolity, już dawno byś podszedł te parę kroków do domu, i dostarczył pod drzwi. Ech, myśleć nie umie albo leniwy. Już miałam lecieć i gościa z kłopotu wybawić, ale przypomniałam sobie że mąż przed wyjściem z domu wspominał, że może coś tam do niego przyjść, dokładnie co to nie słuchałam bo głowę swoimi sprawami zajętą miałam, praktycznie wleciało mi do ucha jedną stroną, drugą przypadkiem wypadło, strzępki informacji tylko gdzieś szare komórki zakodowały. Skoro paczka nie do mnie… to po co polecę? A niech się listonosz siłuje dalej, chętnie popatrzę co mu wyjdzie. W końcu kantem gdzieś tam się ją udało mu do tej skrzynki wepchnąć. Jeszcze ręce przez chwile w powietrzu trzymał bo pewnie przekonany był, że spadnie. Chwila de konsternacji, w końcu wziął chłopina nogi za pas, wsiadł do auta i odjechał, a koperta sobie tak na wpół  ze skrzynki wystawała. Iść po nią, nie iść? Nie pada, w błoto też nie upadnie, w dodatku na pewno nie do mnie. No to nie poszłam…. Ha, ale koperta przyszła do mnie – sama!!! Niestety, nóg nie dostała, tylko mi ją własne dziecko przyniosło: mamo to do ciebie!
Do mnie?? Ki czort?! Jak zobaczyłam nadawcę to o mało nie usiadłam!! Sama Mariola Zaczyńska mi ową kopertę przysłała. Nosz kurcze, jakbyście mnie wtedy zobaczyli, uśmiech od ucha do ucha, wszystkie zęby można było policzyć od jedynek po ósemki!!! A co w kopercie? Najnowszy bestseller „Szkodliwy Pakiet Cnót” . Już mnie nie dziwiło czemu listonosz do skrzynki zmieścić nie mógł bo książka ma swoją zasłużoną objętość I BARDZO DOBRZE!!! Lubię takie spaślaki. Przewachlowałam kartkami jak w kasynie, poczułam ten cudowny wiaterek i zapach ganc nówki, jeszcze z ciepłym tuszem niemalże. I nagle mnie olśniło, zaraz, jak to od samej autorki to mam nadzieje że chociaż autograf zostawiła??? Zaglądam … i co widzę? Nie autograf, a osobistą dedykację po której padłam na podłogę z wrażenia. Leżałam tam całkiem plaskato, że mnie musieli szpachelką malarską z podłogi zeskobywać abym łaskawie wstać chciała.
Mariolu dziękuję bardzo! Jeszcze nikt mi takiej niespodzianki nie zrobił. Jakbyś czasem chciała protestować to nadal będę się upierać przy swoim, że to jednak była niespodzianka, jeśli nie wierzysz przeczytaj jeszcze raz początek postu.
Teraz biorę się za czytanie. Tylko tak inaczej niż zwykle, spokojnie, ze smaczkiem, bo książek Marioli Zaczyńskiej nie można czytać przelotnie, w biegu i pobieżnie!

poniedziałek, 4 marca 2013

Żel do mycia twarzy nawilżający

O wyjątkowo łagodnej, kremowej formule przeznaczony do codziennej pielęgnacji każdego rodzaju cery, również suchej i wrażliwej. 
Delikatnie myje i nawilża skórę, pozostawiając ją czystą, świeżą i gładką. 
Nie zawiera SLS i parabenów.

SKŁADNIKI AKTYWNE:
Ekstrakt z bawełny - wzmacnia naturalną barierę ochronną skóry.
Olejek awokado - odżywia, wygładza i uelastycznia naskórek
Gliceryna - zatrzymuje wilgoć w skórze
Alantoina - działa przeciwzapalnie i nawilżająco
D-panthenol - regeneruje i łagodzi podrażnienia

Pojemność 150ml

NOWOŚĆ!!!

Cena: 15,60zł



piątek, 1 marca 2013

"Mistrz" Katarzyna Michalak

Od przeczytania tej książki minęły już trzy dni, a ja wciąż nie mogę się pozbierać do kupy. 
Jeszcze nigdy w życiu nie czytałam takiej książki, ale już wiem że:

NIENAWIDZĘ TAKICH KSIĄŻEK!!!

Kiedy zaczęłam ją czytać, a było to krótko po śniadaniu, przepadłam na amen!
Gdyby w przeszłości nie wymyślono Viagry to ta powieść spokojnie by ją zastąpiła i to na pewno z lepszym skutkiem dla wątroby. 
Fakt, książka naszpikowana jest seksem, ale to nie jest jakiś tam pornos. 
Akcja trzyma człowieka za serce i feromony do ostatniej strony!
Każda kolejna strona pochłaniała mnie coraz bardziej i bardziej, świat rzeczywisty przestawał istnieć. Nie odłożyłam książki nawet w trakcie gotowania obiadu (oj było gorąco), ani podczas konsumpcji ... posiłku oczywiście.
Cały tłum ludzi z którymi na ogół codziennie przypadło mi żyć, nagle przestał istnieć, bo przecież książka była ważniejsza ... w tej chwili. 
Niestety, chwile bywają ulotne, wieczorem nie było już co czytać, bo za szybko książka się skończyła.

  • Jeśli zdarzyło ci się w życiu oceniać ludzi po pozorach? Nie sięgaj po tą książkę!
  • Jeśli postanowiłeś/łaś żyć w celibacie lub należysz do tej marnej namiastki ludzi którzy usilnie twierdzą, że są już w takim wieku, iż seks mógłby już dla nich nie istnieć? Nie czytaj tej książki.


Pani Kasiu... Jest pani Mistrzem... pieprzonym Mistrzem!!!!
Proszę o więcej takich książek!!!!

niedziela, 10 lutego 2013

Irena

Małgorzata Kalicińska, Basia Grabowska "Irena"
Niewiarygodna, zadziwiająca, fascynująca, świetna, wciągająca, rewelacyjna, życiowa, no nie wiem jakiego by jeszcze epitetu nie użył to i tak będzie za mało by określić tę książkę... whatever. Może po prostu cichutko skłonię się autorkom, powiem: Brawo Kobiety!
Książka z tych do których się wraca... wielokrotnie! 
i zawsze będzie na czasie
i zawsze odkryjemy w niej coś nowego.


Przykazania Prof. Leszka Kołakowskiego:

PO PIERWSZE PRZYJACIELE

A poza tym:
Chcieć niezbyt wiele.
Wyzwolić się z kultu młodości.
Cieszyć się pięknem.
Nie dbać o sławę.
Wyzbyć się pożądliwości.
Nie mieć pretensji do świata.
Mierzyć siebie swoją własną miarą.
Zrozumieć swój świat.
Nie pouczać.
Iść na kompromisy ze sobą i ze światem.
Godzić się na miernotę życia.
Nie szukać szczęścia.
Nie wierzyć w sprawiedliwość świata.
Z zasady ufać ludziom.
Nie skarżyć się na życie.
Unikać rygoryzmu i fundamentalizmu. 


wtorek, 29 stycznia 2013

Beczące kółeczka

Dłubię dalej choć pojawiły się już pierwsze skurcze w dłoni od trzymania tak małych elementów. 
Grunt to się nie poddawać.


poniedziałek, 28 stycznia 2013

Instrukcja obsługi kubka niekapka poszukiwana

Jakiś czas temu trafił do mnie taki kubek.
Miał to być ponoć kubek nie kapek. Czyli taki z którego nic ma się nie wylać
Przybył do Polski aż z Cypru, autentyk.
Przedmiot ten udało mi się wylicytować na aukcji szkolnej podczas WOŚP
Niestety ni jak kubek działać nie chce, a osoba która go wystawiła gwarantowała że jeszcze dzień wcześniej działał. Nie chodzi mi tu o to by reklamacje jakieś składać, działa czy nie działa to i tak lubić będę takie różne przedmioty. 
Tak sobie pomyślałam, może ktoś kto zagląda do mnie na bloga miał już do czynienia z takim kubkiem i wie co mu dolega?







sobota, 26 stycznia 2013

Szydełkowy baranek

Powrót do korzeni?! 
Pierwszy raz chyba mi się zdarzyło żebym nie pamiętała wzoru jak coś kiedyś robiłam. 
Musiałam odkopać stare fotki żeby sobie przypomnieć jak wyglądał pojedynczy element wzoru.
A co to powstaje?
Chyba łatwo się domyśleć.
Tym jednak razem będzie w kolorze ecru, od co, taka mała odmiana ... na zamówienie.
Mozolna to dłubaninia, ledwie się zacznie jakiś element to już się okazuje że trzeba go zakończyć i chować koniec nitki. Szydełkując cośkolwiek z drobnych elementów nachodzi mnie mała refleksja z podziwem dla tych którzy mają odwagę szydełkować koniakowskim stylem.
Szacun!