niedziela, 4 kwietnia 2010

Kudłaty merynos

Twórczo niewiele się ostatnio udzielam, właściwie robię tylko to co muszę. Musiałam zrobić baranka z masła no to zrobiłam. Ot taki sobie kudłaty merynos z podbitymi oczami bo nie było w domu ziarenek pieprzu i trzeba było włożyć to co się akurat nawinęło czyli ziarenka ziela angielskiego.

Drugą rzeczą którą musiałam zrobić to zaproszenia na komunię dla córki. Musiałam nie musiałam, no dobrze, niech będzie że chciałam. Za scrapbooking powiedziałam, że nigdy brała się nie będę gdyż dla mnie to zwykłe marnowanie zdjęć tnąc je na dziwaczne kształty, dlatego do wykonania zaproszeń nie kupowałam żadnych materiałów ani papierów scrapopodobnych. Zaproszenia zrobiłam z tego co akurat mi do rąk wpadło.

Ponieważ zdarza mi się przeglądać czasem moje własne stare posty pomyślałam że dziś opiszę coś co chciałabym zapamiętać bo nieźle mnie rozbawiło i żebym śmiała się gdy będę go czytać tak samo jak dziś.
Dzieci to wielka radość w życiu, czasem w niespodziewanych momentach potrafią palnąć coś zabawnego. Tak było i dziś. Siedzę z Maćkiem (lat 10 i pół) przy stole i nagle syn stwierdza:
- tego lata muszę uważać żeby się nie opalić - trochę mnie to zdziwiło, bo w końcu do lata jeszcze daleko, nie mogłam sobie przypomnieć żeby kiedykolwiek był za bardzo opalony, z reguły ma zawsze na sobie jakąś koszulkę, dlatego podjęłam zaczęty przez syna temat i pytam z kąt to stwierdzenie
- bo już raz się opaliłem - cóż, nadal mi to nic nie mówi
- no i?
- no bo człowiek ma 10 warstw skóry, raz się już opaliłem tak że mi skóra zeszła to zostało mi 9 warstw .... śmiać się czy płakać?? Przypomniał mi się niedawno nadawany odcinek "Na dobre i na złe" kiedy to chłopiec zranił nożem swoją babcie twierdząc że zostało jej jeszcze 6 żyć, tak jak w jego ulubionej grze komputerowej.