środa, 8 grudnia 2010

pomysłu na tytuł brak!

Jeśli ktoś kiedyś był w Kaliszu i robił zakupy w pewnym markecie, to myślę że bez problemu zrozumie ten rysunek

sobota, 4 grudnia 2010

Pomóż

„Nakarm psa z Szerlokiem” to akcja charytatywna niosąca pomoc pieskom ze schronisk w Gaju i Kaliszu. Wejdź na stronę Szerlok.pl i pomóż. Wystarczy jedno kliknięcie dziennie, by nakarmić wybranego psiaka.

Akcja trwa do 21 grudnia. Czasu zostało niewiele. Więc proszę Was, pomóżcie. Powiadomcie swoich znajomych, umieście link na swoi blogu, stronie internetowej i klikajcie. Głodne psy czekają na Twoją pomoc.

poniedziałek, 8 listopada 2010

Ponczo

Ludzie, ludzie nie uwierzycie!!! Sama moim oczom i rękom nie wierze. Zrobiłam pierwsze w życiu ponczo. Ktoś powie: ale się podnieca, wielka mi rzecz, ponczo. Ano wielka bo zawsze mi się wydawało, że ja to pół roku ponczo robić będę. A tu ogólnie licząc to jakieś tydzień powstawało. Z radości to aż się nogą za uchem podrapie. Ponczo nie dla mnie. Odfrunęło. Był to prezent imieninowy dla kuzynki. Sama solenizantka z wrażenia aż skakała gdyż ponczo było jej marzeniem.
Ponczo wykonane jest z cienkiej włóczki frote. Nitka była bardzo cienka dlatego postanowiłam przewinąć i dziergać we dwie. Robótka oczywiście szydełkowa z małym dodatkiem ściągacza wykonanego na drutach, co widać na załączonym obrazku.



wtorek, 2 listopada 2010

płaszczyk

Specjalnie na wesele na które robiłam butelkę (tą z przedostatniego postu) uszyłam sobie płaszczyk. To kolejna z tych rzeczy robiona "na gwałt". Powstał w 2 noce. Sam materiał przeleżał u mnie z rok, czekał, czekał aż się doczekał. Wylicytowałam go kiedyś na allegro za 12 zł chyba. Płaszczykowi niestety do dzisiejszego dnia brakuje paska. Miał być nie z materiału tylko jakiś taki ze sklepu z mega ozdobną klamrą. Niestety, fryzjer puścił mnie z torbami i w tym ciężkim szoku i mocno wylakierowanymi lokami wychodząc z pod grzebienia zapomniałam kompletnie o pasku i tak czeka sobie płaszcz... aż się doczeka. Wzorek no niestety poszłam na łatwiznę, posłużyłam się Burdą.

środa, 20 października 2010

Czasem...

Czasem gdy mam wenę zdarza mi się popełnić małą zbrodnię i narysować coś. Niestety ręka odwykła mi ostatnio od ołówka, nie tak zaraz wprawy na powrót dostanę, ale zew natury wzywa i cosik kombinuję w kompie przy użyciu Gimpa i Painta. Jak już coś w miarę śmiesznego powstanie to popełniam kolejną zbrodnię i wysyłam na portal calisii i czaaaaasem coś się ukazuje. To powstało nie dawno



a to co dziś narysowałam pokarzę zaraz po tym jak urażę się na Calisii

wtorek, 19 października 2010

Buteleczka

Bardzo chcemy Was poprosić
By nam kwiatów nie przynosić
Stąd wiadomość ku publice:
chcemy z winien mieć winnice.
Wina które dostaniemy
Kiedyś z wami wypijemy.




Oczywiście, na nic nie mam ostatnio czasu, wszystko co robię, robię galopem. Buteleczka miała być trochę inna, ale cóż, czas naglił i trzeba było trochę poskąpić urodzie. Krochmalu też trochę za mało było, za miękkie to to, ale cóż, obdarowani i tak to ubranko wkrótce pewnie zdejmą, zawartość opróżnią, a dziergadełko rzucą w kąt.

czwartek, 24 czerwca 2010

na szybko...

Robiąc małe porządki znalazłam materiały które postanowiłam przeistoczyć w coś praktycznego. Uszyłam dla Olki 2 sukienki. Obie są marszczone u góry. Sukienka z żorżety jest zwiewna i ma sznurowane ramiączka,



druga z bliżej nie określonego materiału ma szerokie ramiączka zapięte na guziki, dół sukni na kształt bombki.



Uszyłam też kapelusik na głowę. Wszystko się szybko i przyjemnie szyło.

środa, 26 maja 2010

Od deski do deski

Agata Kołakowska "Patrycja" Książa ciekawa, lubię takie czytać. 5 gwiazdek *****

Natalia Rogińska "Alicja" - książka ciekawa, ale trochę dołująca. Co by Alicja nie zrobiła było źle, a Grzegorz ten lepszy. Kurcze, ja przy niej popadła bym już w skrajną depresję. Książka jak to książka, powinna mieć dobre chociaż zakończenie i takie ma. Nie wiem, może gdybym przeczytała ją w innym czasie lepiej bym się o niej wypowiedziała, dziś jest tak jak jest 4 gwiazdki ****

Przeczytałam w odwrotnej kolejności, ale nie żałuję. Super książka, nie można się od niej oderwać. 6 gwiazdeczek u mnie ******

środa, 19 maja 2010

Czy ten rudy kot to pies?

W ogóle tego nie planowałam, po prostu na szybcika skoczyłam do biblioteki żeby oddać książkę wypożyczoną dla syna. Wcale nie miałam zamiaru nic brać, bo przecież nie mam czasu czytać, ale ni z gruszki, ni z pietruszki ni to z polecenia pani bibliotekarki wzięłam między innymi książkę Olgi Rudnickiej pt: "Czy ten rudy kot to pies?". Tytuł nie za bardzo do mnie przemawiał, ale zaczęłam to czytać. Okazało się, że książka jest jak heroina. Nie byłam w stanie jej odłożyć, czytałam, czytałam, czytałam, płakałam w trakcie ze śmiechu. Ech, czemu ta książka ma tylko 230 stron :(. Przeczytałam ją w 6 godzin, zaniedbując prawie cały otaczający mnie świat. Michał miał jakiś bonusowy dzień, jeszcze nigdy w swoim króciutkim życiu nie był tyle przeze mnie noszony. Kiedy nie spał żeby tylko nie marudził i wyrodna mamuśka mogła czytać, siedział mi na ręce. Mimo iż już przeczytałam tą książkę, na pewno ją sobie kupię do domowej kolekcji i jeszcze nie raz do niej wrócę. Olga Rudnicka otrzymuje ode mnie 6 gwiazdek ****** POLECAM!



... kurcze, jak ja bym chciała być taką Ulką :)

niedziela, 4 kwietnia 2010

Kudłaty merynos

Twórczo niewiele się ostatnio udzielam, właściwie robię tylko to co muszę. Musiałam zrobić baranka z masła no to zrobiłam. Ot taki sobie kudłaty merynos z podbitymi oczami bo nie było w domu ziarenek pieprzu i trzeba było włożyć to co się akurat nawinęło czyli ziarenka ziela angielskiego.

Drugą rzeczą którą musiałam zrobić to zaproszenia na komunię dla córki. Musiałam nie musiałam, no dobrze, niech będzie że chciałam. Za scrapbooking powiedziałam, że nigdy brała się nie będę gdyż dla mnie to zwykłe marnowanie zdjęć tnąc je na dziwaczne kształty, dlatego do wykonania zaproszeń nie kupowałam żadnych materiałów ani papierów scrapopodobnych. Zaproszenia zrobiłam z tego co akurat mi do rąk wpadło.

Ponieważ zdarza mi się przeglądać czasem moje własne stare posty pomyślałam że dziś opiszę coś co chciałabym zapamiętać bo nieźle mnie rozbawiło i żebym śmiała się gdy będę go czytać tak samo jak dziś.
Dzieci to wielka radość w życiu, czasem w niespodziewanych momentach potrafią palnąć coś zabawnego. Tak było i dziś. Siedzę z Maćkiem (lat 10 i pół) przy stole i nagle syn stwierdza:
- tego lata muszę uważać żeby się nie opalić - trochę mnie to zdziwiło, bo w końcu do lata jeszcze daleko, nie mogłam sobie przypomnieć żeby kiedykolwiek był za bardzo opalony, z reguły ma zawsze na sobie jakąś koszulkę, dlatego podjęłam zaczęty przez syna temat i pytam z kąt to stwierdzenie
- bo już raz się opaliłem - cóż, nadal mi to nic nie mówi
- no i?
- no bo człowiek ma 10 warstw skóry, raz się już opaliłem tak że mi skóra zeszła to zostało mi 9 warstw .... śmiać się czy płakać?? Przypomniał mi się niedawno nadawany odcinek "Na dobre i na złe" kiedy to chłopiec zranił nożem swoją babcie twierdząc że zostało jej jeszcze 6 żyć, tak jak w jego ulubionej grze komputerowej.

poniedziałek, 22 marca 2010

Nastroje

Chciałam coś napisać, ale zapomniałam co. Jedyne co mi teraz chodzi po głowie to dowcip jaki nie dawno czytałam:

Rudy kocur z trudem przebijający się przez zaspy, z wysiłkiem odrywając swoją zmrożoną męskość od lodu krzyczy na całe gardło:
- No i kurwa gdzie?! Pytam was - gdzie jest ta pierdolona wiosna do kurwy nędzy? Co za pojebany kraj?! Gdzie dziewczyny, przebiśniegi, świergolenie skowronków?! Choćby ćwierkanie wróbli, choćby krakanie wron - gdzie to kurwa wszystko jest?! A odwilż kiedy wreszcie przyjdzie? Śnieg z nieba napierdala jakby ich tam w górze pojebało... Niby ponoć wiosna już jest, kurwa - łgarstwo i oszustwo na każdym kroku, kurwa ...
A ludzie słysząc kocie krzyki uśmiechają się do siebie i mówią łagodnie:
- Słyszysz jak się drze? Wiosna idzie... Kotów nie oszukasz...

No więc ja jak ten kot, chodzę i w duchu się drę, zrzędzę, no i gdzie ten mój dobry nastrój, gdzie moje chcesie, gdzie mój nadmiar dobrej energii???????

Zamiast tego mam wielkiego śpiocha, marudera i leniucha :(

piątek, 12 marca 2010

Papierkowo mi

Troszkę sobie ostatnio podłubałam też w papierkach. Zrobiłam zaproszenia na chrzest Michasia. Nie jest to nic rewelacyjnego, skromne bo skromne, ale jak dla mnie może być. Papier jest taki fajny ze srebrnym połyskiem, niestety na zdjęciu tego nie widać :(

czwartek, 11 marca 2010

Powiedzmy...

Powiedzmy, że miałam dziś ciut lepszy dzień.
Powiedzmy, że chciało mi się to i owo...
Powiedzmy, że zabrałam się za nadrabianie zaległości...
Powiedzmy...
Sporo takich niedorobionych rzeczy u mnie leży. Obiecuje sobie, że kiedyś je skończę, tylko, że to "kiedyś" czasem nigdy nie nadchodzi. Ten sweterek zrobiłam już dawno, brakowało mu tylko zrobić pasek. Dziś się ulitowałam i go skończyłam. Wzór na sweterek do odnalezienia w Sabrinie, ale już nie pamiętam w której. W moim wykonaniu wzór przeszedł kilka zmian dla potrzeb i zachciewajek ogółu.
Sweterek ma rękaw 3/4, a to wiązanie znajduje się pod biustem.


piątek, 12 lutego 2010

Nic mi nie wychodzi

Dziś to mam ochotę walnąć czymś o podłogę i potupać jak rozkapryszona mała dziewczynka wrzeszcząc przy tym: nic mi nie wychodzi!!! Fatum jakieś czy co, a może wzrok mi szwamkuje. Wszystkie moje napoczęte robótki okazują się za szerokie, kupa prucia i jeszcze większa kupa zmarnowanego czasu. Chęci odchodzą na cokolwiek w siną dal.
Na poprawę humoru pokarzę co zrobiłam jeszcze kiedy chodziłam w "dwupaku"
Taki sobie niby szalik ino nie wiem dla kogo, na razie wisi na Zuzi.



Wrócę jeszcze do zaległego tematu i wyjaśnienia. Co jakiś czas dostaję od kogoś wyróżnienie dla mojego bloga. Tak było na starym blogu i tak też zaczyna się dziać i na tym. Aktualnie dziękuję Apli i Grażce, jest mi bardzo miło z tego powodu. Jednakże nie będę się tymi znaczkami chwalić. Zaraz powiem dlaczego.
Tak to już jest, że jeden daje drugiemu, drugi daje trzeciemu i tak dalej. W końcu się okazuje, że wszyscy już te wyróżnienia prędzej czy później mają i większość blogów przez to wygląda niemal tak samo i nici z wyróżnienia.
Tak mi się ostatnio w życiu ułożyło, że postanowiłam, a może i trochę zmuszona zostałam do tego aby poszukać własnego celu i stylu życia. Nie tak jak chcą inni, tylko tak jak to właśnie ja chcę. Nie wiem czy uda mi się coś zmienić, ale jestem dobrej myśli. Dlatego też pragnę aby mój blog nie był kopią innych blogów i nie umieszczam tych znaczków, łańcuszka dalej też nie podaję, gdyż podoba mi się wiele innych blogów i jeśli już chcę kogoś wyróżnić to po prostu piszę mu coś miłego w komentarzach.

środa, 10 lutego 2010

Trochę Ciszy

Maleńkie i ulotne chwile w moim życiu to Cisza. Uwielbiam Ciszę. Dziś udało mi się zdobyć jej trochę dla siebie. Trochę. Co ja mówię, bite dwie godziny błogiej, nie skalanej ciszy!!! Starsza dwójka dzieci była jeszcze w szkole, młodsza dwójka smacznie ucinała komara, mąż nie pałętał się pod nogami, nie marudził (czasem potrafi być gorszy od dzieci), a ja mogłam w tej mojej błogiej ciszy rozkoszować się kolejną robótką.
Kiedyś znalazłam w necie zdjęcie bolerka które bardzo chciałam mieć. Było to tylko zdjęcie gotowego modelu, bez opisu czy schematu. Nie do końca wiedziałam jak je zrobić aż mnie olśniło!!! Nie wiem czy na pewno dobrze je wykonuję, ale jak na razie jestem zadowolona. Nie jest co prawda identyczne z oryginałem, może to i dobrze, przynajmniej będzie w jakimś tam stopniu moje.
Mam już plecy i jeden bok, choć na zdjęciu jest tylko jego część, ale robiłam foto jeszcze podczas błogiej Ciszy, a do wieczora jeszcze to i owo przybyło.

Błogie chwile to także te kiedy ta mała istotka po prawie całodobowych drzemkach wreszcie otworzy oczka i ukaże się ich szafirowa barwa

Niby taki mały, bo ma tylko 2 latka, a jaki bystry obserwator. Widzi jak mama opiekuje się braciszkiem. Właśnie karmiłam Michasia gdy słyszę galop Adasia do pokoju starszego rodzeństwa i co widzę? Adaś przyniósł sobie jedną z lal Oli i udawał że karmi choć nikt go tego nie uczył

poniedziałek, 8 lutego 2010

Mały skarb

Nasz mały skarb jest już z nami.
Cieszy oczy u serce każdym swym oddechem, ziewnięciem, beknięciem, pryknięciem i wszystko co małe dzieci robią ze swym jedynym i niepowtarzalnym urokiem.
Przyszedł na świat 1ego lutego 2010 o godzinie 11:10
Mierzył 56 cm i ważył 3540g
Michaś
Jak dla mnie cudo
Życie to są chwile, ulotne jak motyle, cieszymy się każdą chwilą spędzoną z Michasiem.

niedziela, 31 stycznia 2010

Olinkowa tunika

Tak wygląda tuniczka na Oli. Może nie jest powalająca, ale mnie się podoba, Oli też, już się oczywiście zapytała czy może jutro ją do szkoły założyć. No właśnie szkoła, dziś skończyły się ferie, wreszcie świat wróci do normalności... miejmy nadzieje ;)

Już zaczęłam coś następnego, ale nie wiem czy uda mi się skończyć. Na początek zmarnowałam pół dnia żeby popróbować ściegi, bo nic mi się nie podobało lub tak czy siak pasować nie chciało. Potem jeszcze zwalili się goście, trzeba było z nimi posiedzieć i niedziela przeleciała koło nosa. Nie będę pokazywać do przodu co to jest żeby nie zapeszać, a poza tym sama nie wiem czy tego jeszcze nie spruję. W każdym bądź razie nie dawno mnie olśniło. Gdzieś kiedyś zapisałam sobie foto pewnego ciuszka i nie wszystko kumałam z czym to zjeść i tak sobie leżało, leżało i mam nadzieje, że jestem na dobrej drodze mojego olśnienia.
Na koniec nie ukrywam dostała mi się inna zagrycha w postaci komentarza pod poprzednim wpisem. Oj muszę pomyśleć jak na niego odpowiedzieć....... pewnie mi to trochę czasu zajmie :(

sobota, 30 stycznia 2010

Na styk

Z poprzedniej bluzeczki zostało troszkę włóczki, dołożyłam resztkę innego koloru i powstały 2 elementy na kamizelko-tunikę dla córci. Pod koniec jednak miałam duże obawy czy starczy, bo róż zaczął zadziwiająco szybko uciekać, ale udało się, starczyło na styk. Niestety na wykończenia pach i dekoltu już brakło i trzeba będzie pokombinować innym kolorem, ale o tym to może jutro.

piątek, 29 stycznia 2010

Zuzia, ty jesteś za chuda!

Oj Zuzia, ty jesteś za chuda! Zjedz trochę styropianu to może przytyjesz!

Oj tak, mój manekin jest za chudy
Wszystko wisi na nim jak na wieszaku

Bluzka się jakoś pozszywała


ale mam dziś lenia :(

czwartek, 28 stycznia 2010

Próbuje nie myśleć...

Próbuję nie myśleć o tym co mnie czeka, ale się nie daje. W myślach rozpisuje sobie tabelkę na plusy i minusy co lepsze, urodzić czy jeszcze trochę się pokulać. Plusów tego, że jeszcze nikt maleństwu nakazu eksmisji z M1 nie wystawił są takie:
- tyłek ciągle w jednym kawałku
- cyce nie bolą
- śpię do woli
- robię co mi się żywnie podoba
- nie stresuje się wizytą wrednej pani położnej która już dawno powinna być na emeryturze, ale nikt jej nie potrafi wybić z głowy, żeby sobie dała spokój z pracą którą wykonuje.
- jeszcze mogę się poobijać
Minusy:
- jestem marudna
- boli mnie krzyż
- jestem marudna
- mam wściekłą ochotę na mandarynki, do sklepu z racji pogody, ośnieżonych dróg, lenistwa, duże odległości - nie pójdę
- jestem marudna

Skończyłam za to wszystkie elementy bluzki, będzie to mniej więcej wyglądać tak

Oryginalny model do odnalezienia w Sandra Dzianiny 5/2008

środa, 27 stycznia 2010

O wydajności

Za oknem - 8 stopni mrozu, nieprzyjemne wiatrzysko i kaszkowaty śnieg z nieba. Do porodu zostało mi 7 dni, nie licząc dzisiejszego to 6 (teoretycznie). Wiadomo jak to jest z dzidziulkami, jednym się śpieszy innym nie koniecznie. Siedzę sobie zatem w popsutym bujanym fotelu, któremu jedna płoza czy bieguna pękła pod ciężarem, o dziwo nie moim, a szanownego małżonka. Efekt jest taki że bujany fotel nie jest już bujany a jedynie stojący. Najwyższa pora na nowy.
No więc jak już siedzę w tym fotelu całe dnie ostatnio, to dłubie. Nie na wyścigi, ale pokarzę wam efekt mojej pracy z jednego dnia. Powstały 3 elementy jednej bluzeczki. Nie porównuje się z Dagny, którą wszyscy znacie i wiecie, że potrafi bardzo szybko i pięknie dłubać. Ja za mało jeszcze tego "chleba" zjadłam. Jeszcze mówię o sobie, że się uczę. Ktoś mi powiedział, że mam wreszcie zacząć myśleć o sobie bo do tej pory za dużo przejmowałam się tym co było wokół. Nawet robótkowe twory w 85% procentach w końcu lądowały u ludzi, mało co mam w domu. Teraz robię tylko dla siebie (nie długo mi przejdzie, ale póki co...) Może zdążę zrobić tę bluzeczkę zanim odjadę na porodówkę. Te 3 elementy powstały wczoraj, dziś z racji wyjazdu miałam mniej czasu i powstał tylko jeden element. Został tylko jeden do zrobienia. Czy ta moja praca jest wydajna... cóż, nie potrafię jak na razie szybciej.

Wykonując próbkę tego wzoru nie bardzo podobał mi się efekt, ale postanowiłam zaryzykować i na większym formacie wychodzi całkiem przyjemnie.


Opętały mnie ostatnio ażurki

poniedziałek, 25 stycznia 2010

Mam dość!!!

Co chwila ktoś mnie bombarduje pytaniem w stylu:
- co ty tu jeszcze robisz?
- ty nie na porodówce?
- na co jeszcze czekasz?

Ludzie, nie wiem!!!
Przyjdzie czas to pojadę, a na razie pokarze co właśnie skończyłam, niestety nie jest jeszcze zblokowane, ale nie mogłam się powstrzymać od cyknięcia foty. Mam tylko nadzieje, że te wszystkie ciuszki które robię "w ciemno" będą na mnie pasować jak już schudnę.

piątek, 22 stycznia 2010

Historia jednej ...doby

Przyszła do mnie nie wiem skąd
Prosić wprost nie potrafiła
Marudziła, grymasiła,

Cóż mam zrobić w taką noc
odmówić jej nie potrafiłam
przecież dla mnie to żadna moc.

Drut się znalazł,
włóczka też,
skoro chcesz
to go bierz!





czwartek, 14 stycznia 2010

Dłubaniec skończony

Dłubałam, dłubałam i wydłubałam. Oto skończona bluzeczka.
Do tej pory dość sceptycznie podchodziłam do tego co noszą wszyscy dookoła, głównie zależało mi na tym żeby było mi ciepło, ale skoro wszyscy takie "sita na cebulkę" noszą no to może i ja nie umarznę. Niestety nie wiem dokładnie czy jest mi dobra, czy wygodna. Muszę jeszcze parenaście dni poczekać aż schudnę :) Do tego czasu pozostaje prezentacja jedynie na Zuzi, moim manekinie.
Wzór podpatrzony ze Sandry Dzianiny 5/2009 ale nie do końca. Zmieniłam wielkość dekoltu i jego wykończenie, no i zamiast paska jaki oni tam proponowali wykonałam sznureczek makramowy.





Ponieważ obecnie jestem na etapie końcowego odliczania, zaczynam żałować, że tak mało wolnego i beztroskiego czasu mi zostało bo robótki bardzo mnie wciągnęły i sporo mam zachciewajek; niestety nie wszystkie zdążę wykonać. Już pracuję nad nową bluzeczką :)

poniedziałek, 11 stycznia 2010

Mały przerywnik

Niby miałam zabrać się za robienie kocyka na drutach. Niestety nie miałam konkretnego projektu ani pomysłu więc zaczęłam przeglądać gazetki i spodobała mi się pewna bluzeczka. Nawet nie wiem kiedy zaczęłam ją dłubać. Na razie mam tylko tył ale inntensywnie nad nią pracuję. Niestety nie wiem czy czasem nie będę musiała kawałka próć, ale pomysle o tym jutro ;)

czwartek, 7 stycznia 2010

Papucie


Paputki wykonujemy dwoma kolorami włóczki
Druty nr 2
Włóczka stosowna do grubości drutów

Nabieramy 33 oczka na druty

Rzędy 26a i 26b dowiązujemy włóczkę do robótki i wykonujemy dodatkowo w trakcie robótki.

Po wykonaniu paputka, składamy na pół prawą stroną do prawej i zszywamy część na stopę do wysokości ściągacza. Przewracamy na prawą stronę i zszywamy część ze ściągaczem.
Ściągacz wywinąć w połowie.

środa, 6 stycznia 2010

Radości i złości

Właśnie ucinałam sobie komara na kanapie gdy zadzwonił telefon. To była moja przyjaciółka. Na pół obudzona mówię halo, i co słyszę? Zamiast dzień dobry albo kukuryku uradowany głos który wypowiada:
- 3 750! - kurcze, nie wiem o co chodzi :(
- ale co? - osoba po drugiej stronie odpowiada
- Basia! -
- no wiem!!
- 3 750 !!!!!! - kurde, nadal nie wiem o co chodzi, szybko zaczęłam sobie przypominać czy ja wiszę komuś jakieś pieniądze czy co, no nic innego nie przychodziło mi do głowy. Sytuacja zaczęła mnie trochę już irytować i przypominała mi nieco scenkę "Sęk" z kabaretu Dudek, w której kolega dzwoni do drugiego i przez użycie porównań w rozmowie zupełnie nie mógł się dogadać ze znajomym.

- no ale o co chodzi?????????
- no Basia!
- no kurde wiem że Basia, ale co 3 750??
- no tyle mam mój wnuk, urodził się właśnie
Ludzie!!!! to nie można było zacząć od tego, ja przecież jeszcze śpię!! przynajmniej tak mi się wydawało. To ta jedna radość
Odłożyłam telefon, przylatuje uhahany z bananem na buzi mój syn ze szkoły:
- MAMO!!! Dziś pobiłem swój własny rekord dobrych wiadomości. Mam ich dziś dla ciebie aż 4. Po pierwsze jutro idę na dziewiątą (to akurat mnie nie ucieszyło) po drugie dostałem na koniec semestru piątkę z muzyki, po trzecie jutro na piątej lekcji mamy w szkole kulig i muszę zabrać sanki, po czwarte mieliśmy sprawdzian z angielskiego i dostałem piątkę!! Czy za te 4 dobre wiadomości mogę pograć na komputerze???
Mały cwaniak, zaraz wiedział jak wykorzystać sytuację, nie ma to jak ogłuszyć półprzytomnego człowieka.
A teraz złości. Frywolitkowe kwiatki jakoś uplotłam, wszystkie 18 i nawet zaczęłam je ze sobą łączyć, ale trochę to jeszcze potrwa, jestem na takim etapie

i nie wiem kiedy zabiorę się za resztę.

Wczoraj wybrałam się na odkładane zakupy, wróciłam z nich baaardzo zła. Kupiłam ciuszki dla dzidziusia, wszystko zmieściło się w jednej maleńkiej reklamóweczce a kosztowało aż 100 zł. Jak wtedy przeklinałam świat i wszystko co na nim chodzi nie będę tu pisać gdyż jakaś cenzura musi być, niestety początek roku to nie jest dobry pomysł na zakupy gdyż nie kupiłam wszystkiego co chciałam, między innymi skarpetek. Robótki ponoć uspakajają, a więc usiadłam w moim bujanym fotelu z włóczką i drutami. Wczoraj i dziś powstały takie papucie.

Wkrótce może powstaną kolejne