niedziela, 24 kwietnia 2011

Wielkanoc 2011

Jak Wielkanoc to i mały gadżet. Koszyczek frywolitkowy i darowane filcowe jajo.





Odwiedziła mnie dziś siostra, omarała moje twory jakie leżakują w pudełku pt: "na sprzedaż" i wybrała sobie ten z howlitem. Nie spodziewałam się, że akurat ona coś ode mnie weźmie, bo ma dość specyficzny gust, ale przypuszczam, że po prostu chciała dołożyć jakiś tam choćby symboliczny wkład do skarbonki. Skarbonka owa ma już cel. Fajnie było by gdyby się napełniła, wtedy moja Olcia miała by swój własny pokoik. Odbędzie to się kosztem mojej i tak nie za wielkiej kuchni, ale cóż, dla niej mogę przesunąć trochę ścianę. Tu wyburzyć, tu postawić, tu coś innego wyrzeźbić i pokoik będzie jak talala. Jednak do tej pory trzeba wrzucać do skarbonki.



Tak ogólnie to pierwszy dzień świąt minął mi uroczo. Czytam właśnie mój ostatni książkowy nabytek. Olga, ta książka jest rewelacyjna, przeczytałam już połowę, uwielbiam czytać takie książki. Co chwilę jestem rozbawiona przez fascynujące dialogi, aż rodzina się dziwi z czego ta mama się tak śmieje. Czytając mam wrażenie jakbym była duchem i stała w środku toczącej się akcji. Rewelka.

1 komentarz: