Jakiś czas temu popsułam się jeśli chodzi o czytanie książek. I nie chodzi tu o ilość czy systematyczność czytania. Po prostu omijam książki które mają mniej niż 300 stron, a te powyżej 500 przyciągają mnie jak magnes. Mam wtedy pewność, że książka nie skończy się zanim zacznę ją czytać. Tak już mam, że jak przysiądę to przeważnie łykam 100 stron dziennie. Może to i nie dużo, ale co tam, są tacy co ani tyle nie czytają, ale to ich sprawa i nie mnie ich oceniać. Do tej pory lubiłam sięgać po książki komediowe, takie na których notorycznie wybuchały salwy śmiechu aż dostała mi się w ręce "Cukiernia pod Amorem".
Początkowo ciężko było mi się przestawić z prostego języka jakim są pisane komediowe książki na taki wyrafinowany! Prze pierwsze 100 stron Cukierni, trochę się męczyłam, w pewnym momencie nawet myślałam, że nie pokonam książki, a raczej ona pokona mnie. Kiedy jednak losy wszystkich bohaterów się rozkręciły, tak się wciągnęłam, że żal było zamykać ostatni trzeci tom. Historia aż się prosiła o jeszcze jedną część, przecież było kolejne pokolenie o którym warto było napisać.
Gdyby nie pani Irena która zostawiła mi komentarz pod jednym z postów pewnie nie wiedziałabym, że dalsze losy istnieją i są już spisane.
Ku mojemu miłemu wręcz zaskoczeniu okazało się, że biblioteka publiczna w Gołuchowie ma ją już w swoich zbiorach. Oczywiście musiałam wypożyczyć.
"Podróż do miasta świateł, Róża z Wolskich"
O czym jest? To można sobie wyczytać z okładki książki, choć wydaje mi się że nie to co najważniejsze zostało tam ujęte. Niewiarygodna opowieść o toksycznych relacjach matek z córkami.
Początek książki stylem zbliżony do "Zajezierskich", znów trzeba przebrnąć przez początek, aby po jakichś 100 stronach po prostu chłonąć powieść! Aż dochodzi się do takiego niewiarygodnie chwytającego za serce momentu w którym książka się kończy, a ty masz ochotę przywalić komuś z patelni bo na kolejną część trzeba czekać do października 2013 roku żeby się dowiedzieć co było dalej!!!
Pani Małgorzato Gutowska-Adamczyk, tak się nie robi! Skazuje pani nas, na nerwicę!
Parę dni temu byłam w księgarni, przeglądam książki gdy dobiegł do mnie strzęp rozmowy sprzedawczyni, która nieudolnie próbowała doradzić pewnej sympatycznej parze, co mają kupić cioci na prezent. Nie jestem wścibska, po prostu tak już mam, że w takich momentach ni z tego ni z owego przyłączam się do pogaduch i podsuwam moje propozycje. Tak też było i teraz, podsunęłam temu państwu Róże z Wolskich, opowiadając przy okazji o Cukierni. Krótko po tym para wyszła z całym trzypakiem Cukierni z księgarni. Założę się, że po świętach owa ciocia sama przybiegnie do księgarni po Różę. No i co? Będę miała babę na sumieniu bo do października tamta też jakiegoś refluksu przeze mnie dostanie :( .... a było się do rozmowy nie wcinać !
Wspaniała ksiązka.Świetnie się czyta.Polecam "Panny i wdowy"Nurowskiej.
OdpowiedzUsuńprzeczytałam, świetna i również polecam
OdpowiedzUsuńno to lecę szukać tej książki u mnie:-) ostrzegam, że jak mnie wciągnie tak jak "Cukiernia" to będziesz mnie miała na sumieniu do października:-)
OdpowiedzUsuńWciągnie, wciągnie, i to bardziej!
Usuń