środa, 25 maja 2011

a tak sobie



No i stało się. Popsułam kolejny aparat fotograficzny. A może nie popsułam, po prostu termin przydatności już mu się skończył. Co mu dolega, no cóż, nie staje mu! Obiektyw nie chce się wysuwać. Zacinka kompletna. Jak paluchem nie pociągnę to się w ogóle nie otworzy, a jak już się łaskawie otworzy to po zrobieniu 2-3 zdjęć chowa się bez uprzedzenia, trach i w d... mnie ma. Mogłabym do niego gadać tak samo jak do ślimaka, pokarz, pokarz rogi, równie dobrze by nie posłuchał.
Czyżby czekał mnie kolejny zakup? Ech... czy on nie mógł się popsuć za tydzień, jak już było by po wystawie.

Dziś odkryłam, że trafił mi się jakiś wyjątkowy typ faceta. Niestety, albo i stety ta wyjątkowość jest dziedziczna. Jeszcze nie dawno toczyłam boje z mężem o moje być albo nie być, a dokładniej iść czy nie iść na basen. Ja chciałam, on nie chciał żebym chodziła. Dlaczego? A kto się w tym czasie dziećmi zajmie? Beznadziejna ta wymówka ale niech tam, jakąś musiał mieć. Na pchły mu się ta wymówka zdała bo i tak poszłam. No i tu się ukazała ta wyjątkowość mojego faceta kiedy to odkrył, że na basen oczywiście pójdę, ale nie raz tylko kilka razy. Jego odkrycie chyba bardziej wstrząsnęło mną niż nim, a dokładniej tekst jakim mnie uraczył: bo ja myślałem że pójdziesz raz, a tu nagle słyszę że karnet masz na 10 wejść!!! Tekst wypowiedziany był w taki niewiarygodny sposób jakby to właśnie przyłapał mnie na zdradzie. Tak mnie tym tekstem zastrzelił, że sama słowa nie potrafiłam wypowiedzieć aby odbić piłeczkę.
Wyjątkowość ta przeszła też na mojego syna. Dziś poprosiłam Maćka aby popilnował przez 15 minut Michasia żebym mogła w tym czasie posprzątać trochę w kuchni. Na co Maciek zareagował oczywiście z iście tatusiowym oburzeniem: przecież sprzątałaś ją wczoraj!!! No fajnie, od dziś będę zmywać po obiedzie i sprzątać kuchnie nie częściej niż raz na tydzień i to tylko wtedy gdy jacyś goście mnie uprzedzą, że zamierzają odwiedzić, w pozostałe dni nie będę bo przecież "wczoraj" to robiłam.

8 komentarzy:

  1. Basen to super pomysł, świetnie wpływa na kręgosłup, odstresowuje. Ja niestety jeszcze nie umiem pływać. Cóż mężczyznom czasem należy pomóc zrozumieć pewne sprawy, bo są bezradni :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Współczuję zepsucia aparatu :( Masz jeszcze na gwarancji? Złośliwość rzeczy martwych, mógłby zaczekać z tym wykitowaniem aż będzie Tobie mniej potrzebny.

    OdpowiedzUsuń
  3. u mnie wszystkie rzeczy martwe, a w szczególności rtv i agd wytrzymują tylko tyle ile wynosi okres gwarancyjny, po jego zakończeniu przedmioty kończą swój żywot, nie wiem dlaczego tak jest, nie jestem jakimś szczególnym katem

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja mieszkam na wsi i za bardzo nie mam gdzie wyjść, a z mężem i synami mam jak Ty. Nie jesteś osamotniona. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Janeczko ja też mieszkam na wsi. Zaczęłam chodzić na basen żeby udowodnić iż świat nie kończy się na praniu, gotowaniu, sprzątaniu i pieluchach. Basen to taki mały krok aby powoli przyzwyczaić męża że mam swoje potrzeby.

    OdpowiedzUsuń
  6. I bardzo dobra decyzja, a męża powoli, ale sukcesywnie i skutecznie należy do tego przyzwyczajać.

    OdpowiedzUsuń
  7. Życzę powodzenia w tym przyzwyczajaniu, wytrwałości i cierpliwości i efektów :)

    OdpowiedzUsuń
  8. wytrwałość to akurat moja wada, ale jak na razie z basenu nie zamierzam rezygnować, za bardzo mi się to podoba i jak dla mnie widzę same plusy. Nie bolący krzyż, mniej problemów z zatokami i pewnie kilka innych rzeczy których jeszcze nie zauważyłam

    OdpowiedzUsuń