Mam czwórkę dzieci, ale na nianie to ja się nie nadaję :(
Od czasu do czasu przybywa mi dzieci. Cudzych dzieci. A że dobrą ciocią być mi się zachciało to nie odmawiam gdy mnie proszą o tymczasową opiekę nad pociechą. Tak też było i tym razem. Rodzice balowali na weselu, a mi córcię podrzucili. Córcia lat 2 i pół czyli taka jak mój Michaś. Niby powinnam być przygotowana na wszelkie ewentualności jakie mogą się wydarzyć bo nie jedno już przeszłam, ale w życiu to jednak nic nie jest pewne. Od kąt jestem w Marizie, mam w domu zawsze nadmiar kosmetyków różnego kalibru w specjalnej skrzyneczce. Co do skrzyneczki to już własne dzieci przeszkoliłam że nosa tam wściubiać nie wolno, a tym bardziej czegokolwiek brać. Podrzucona córcia jednak o tym nie wiedziała,
...ech niestety.
Wyszłam niby na moment, dzieci siedziały teoretycznie na kanapie i bajkę oglądały, na pozór wyglądały jak przyspawane do siedziska. Wyskoczyłam tylko na chwilkę do łazienki.
Nagle woła mnie Ola.
Kiedy wróciłam do pokoju, niemal że się nogą przeżegnałam.
Podrzucona córcia dobrała się do lakieru do paznokci.
Rozpracowanie buteleczki odbyło się niemal z prędkością światła.
Maluda pomalowała sobie policzki, paznokcie, ręce i.... ubranie!
Pierwszy raz w życiu żałowałam że ten lakier jest tak szybkoschnący!
Masakra.
Zmyć coś takiego z buzi?!
Dziękowałam tylko w myślach, że nie przyszło jej do głowy pomalować sobie język albo zęby.
Troszkę było marudzenia przy myciu, ale na szczęście "córcia" już wie, że: U CIOCI SIĘ NIE PŁACZE!!!
Niestety, ubrania już doszorować się nie dało!
Pozostawiłam ten zaszczyt rodzonej mamusi
Wiem, wredna jestem, ale po prostu dziadki za szybko przyjechali po wnusię i zbrodni już nie dało się zakamuflować.
To mi przypomniało jak kiedyś moja nieletnia jeszcze wtedy szwagierka(miała 5 lat)dorwała się do mojego różu-i wysmarowała min sobie całą twarz.Wyglądała przekomicznie.Na szczęście róż dało się łatwo zmyć,nie to co szybkoschnący lakier do paznokci.....Pozdrawiam:)))
OdpowiedzUsuń