"...Czy chciałaby Pani Araba?
Araba, Araba ach nie!
Bo Arab Arabkę
całuję przez szmatkę,
Araba, Araba ach nie!"
A któż to się chowa pod tą "szmatką" ?!
- Wyemigrowałam?
- Nie! ...choć pewnie nie jeden by chciał.
- Napadam na banki?
- Też nie! Choć obecna sytuacja daje do myślenia, czy czasem nie zacząć?!
- No więc któż to jest?
- A to jest Kret! Jarosław Kret!
- Znacie? No pewnie! To ten pan od pogody ;)
Odwiedził nas nie dawno w Gołuchowie.
Gaduła z niego niemożliwa.
Spotkanie trwało ... ponad 3 godziny.
Pan Jarek miał duuużo do powiedzienia
i trochę do pokazania
a choćby taki hinduski kubraczek pokazał.
Zgadnijcie co ma założone w pasie?
Pasek?
Bzduuura
To koszula zwinięta kilka razy i zawiązana do tyłu.
A tak szlachecko się prezentuje, prawda!
Co nam jeszcze pokazał?
a gatki nam pokazał!
Nie swoje oczywiście (o dziwo aż taka ciekawa nie byłam)
hinduskie gatki pokazał
Stringi to przy nich nić dentystyczna ;)
Pan Kret przyniósł tez troszkę jedzenia.
Niestety nazw już nie pamiętam.
Każdy, bądź prawie każdy mógł spróbować.
a kto nie mógł spróbować bo brakło, cóż, mógł się tylko cieszyć.
Dostało mi się między innymi coś takiego, co przypominało trochę pierożek.
Cholernie twarde
i
diabelsko pikantne
Kiedy już dobrałam się do nadzienia to nie wiedziałam czy już mam gałki oczne po podłodze gonić czy jeszcze siedzą w oczodole.
Na szczęście ucztę przeżyłam i mogłam lecieć po fotkę, przytulańca
i po autograf ma się rozumieć.
Z pana Jarka to niemalże Pikaso (polskiego pochodzenia)
;)
wszyscy mieli słoneczko malowane w książce.
Fajne spotkanie....Lubię pana Kreta,też bym pewnie poszła gdybym miała możliwość:)))Pozdrawiam:)))
OdpowiedzUsuń