Dla tych co stale się mnie pytają czym wyszywam, odpowiadam tym razem na blogu (skoro i tak pytający nie zaprząta sobie głowy zwykłym "dziękuję" za otrzymaną odpowiedź, to niech sobie teraz sam szuka informacji) Nikt się Alfą i Omegą nie rodzi, nawet ja uczę się metodą prób i błędów i do wszystkiego dochodzę w dużej mierze sama.
Choć na powiększeniu zdjęcia wydawać by się mogło, że bombki są wyszywane muliną, to kategorycznie zaprzeczam. Są to baaardzo cieniutkie jedwabne nici, z pięknym połyskiem, niestety nie wiem jak się nazywają gdyż dostałam je kiedyś, oj już parę dobrych lat do tyłu w spadku po jakiejś babci mojej znajomej. Nici te, przy choćby najmniejszej nieuwadze lubią się strasznie plątać, ale widząc efekt końcowy wynagradza mi to cały mój trud. W naturalnym świetle lepiej się prezentują niż na zdjęciach. Do wyszywania wzorków nigdy nie używam grubszych kordonków niż stokrotka.
Trafiłam przypadkiem zostanę na dłużej. Śliczne prace! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńbędzie mi bardzo miło z tego powodu
UsuńPrzepiękne bombki - muszą być bardzo pracochłonne! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńjedna bombka to minimum 6 godzin wyszywania
Usuńbardzo piękne temari, szczególnie niebieska mnie zachwyciła, podziwiam i gratuluję talentu:-)
OdpowiedzUsuńDla mnie takie bombki, wykonane ta metoda to jakaś magia... Podziwiam Cię za to :)
OdpowiedzUsuńswietne te kule robisz, bardzo pomyslowe :-)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam -
- Ola